Ateny to miejsce, które kojarzymy z lekcji historii. Kolebka cywilizacji i wzór architektoniczny. Aktualnie – miasto kontrastów i niesamowitości. Ateny – co zobaczyć w tej greckiej stolicy?
Odpowiedź nie jest taka jednoznaczna i zależy przede wszystkim od tego, co chcesz smakować podczas takiej podróży. Nasz wypad był w wersji bardzo slow. Gdy gdzieś wyjeżdżamy, to zwykle bez planu – po prostu dajemy się ponieść ulicom i temu, co aktualnie się dzieje.
Dziś pokażę więc, gdzie nas nogi poniosły (bo nie używaliśmy metra ani autobusów), być może i Wy zechcecie odwiedzić podobne miejsca.
Ateny bez planu
Jak już pisałam – nie mieliśmy jakiegoś szczególnego planu na to zwiedzanie. Szczerze mówiąc wybierając się do Aten nie oczekiwałam zbyt wiele. Jakoś tak z natury nie jestem fanką stolic. Tymczasem ta grecka kolebka cywilizacji zaskoczyła nas bardzo pozytywnie.
Co prawda nie zobaczyliśmy wszystkiego ze względu na temperatury, które w lipcu bywają zabójcze. Jeśli więc myślicie o wyjeździe do Aten – zdecydowanie bardziej polecam wiosnę lub jesień.
W moim przypadku Ateny miały właściwości lecznicze. W takim rozumieniu, że bałam się dużych, turystycznych miast, bo spodziewałam się tam ogromu turystów. Dlatego gdy usłyszałam, że wybieramy się do greckiej stolicy (to był pomysł mężczyzna), to do samego końca nie byłam za bardzo przekonana.
Ale było zaskakująco luźno i spokojnie! Wcale nie trzeba było się rozpychać łokciami. Dlatego zachowuję teraz zupełną otwartość na odwiedzenie innych miejsc turystycznych z Paryżem włącznie ;)
A teraz… zacznijmy od początku.
Ateny – lot i dojazd do centrum
Do Aten dotrzemy bez problemu z Polski tanimi liniami. Sam lot trwa jakieś 2,5 godziny. My za nasze bilety płaciliśmy ok 300 zł za osobę w 2 strony – przy czym jest to szczyt sezonu (lipiec).
Z lotniska do centrum miasta dotrzemy metrem lub autobusem. My ze względu na ponad 2,5 godzinne opóźnienie lotu, lądowaliśmy w okolicach 2 w nocy. Jechaliśmy więc autobusem X95 bodajże, bilet na niego kosztuje 6 euro.
Dotarliśmy nim do centrum i zamiast jak normalni ludzie wziąć taksówkę, postanowiliśmy się przespacerować. I to był naprawdę dobry spacer w temperaturze, za którą tęskniliśmy przez całą dalszą cześć wyjazdu. Ateny w lipcu to jednak skwar niemiłosierny, ale o tym później.
Ogólny klimat Aten
Tak jak już pisałam – Ateny to miasto kontrastu, co dla wielu osób może być wręcz widokiem nieprzyjemnym. Architektoniczne perełki kolebki cywilizacji sąsiadują tutaj z wszechobecnym graffiti, bezdomnością czy narkomanią. Niemniej jednak Partenon nie wybierał sobie swojego miejsca, więc nie można wymagać od mieszkańców, że wszyscy zaczną jeść bułkę przez bibułkę i chodzić w garniturach.
Ale nie ma się czego bać, strasznie nie jest. Użyłabym raczej sformułowania – jest ciekawie.
Ateny na pierwszy rzut oka wydają się bezładną masą, wiele budynków chyli się ku upadkowi, a jedynymi osobami, które się nad nimi pochylają, są uliczni graficiarze. Nie ma tu poczucia elegancji wielkiego, stołecznego miasta – pytanie jednak, czy zawsze musimy go szukać?
Najlepiej prezentuje się samo centrum i okolice największych atrakcji turystycznych. Im dalej od tego, tym… ciekawiej. Ateny są aktualnie miastem bardzo wielokulturowym. Na ulicach jest sporo śmieci, gdzieniegdzie zapach rodem z (niestety) do tej pory spotykanych w Polsce podwórek “jadących żulem”.
Ateny to również ogromny problem bezdomności i narkomanii. Ja szczerze mówiąc pierwszy raz na własne oczy widziałam to zjawisko zakrojone aż na taką skalę. Co jednak istotne – mieszkańcy ewidentnie przyzwyczaili się do tych dających sobie w żyłę i nie zwracają na nich specjalnej uwagi.
W kwestii wielokulturowości – w mieście można napotkać wielu imigrantów. Spacerując niektórymi ulicami mieliśmy wrażenie, że przenieśliśmy się bezpośrednio do Indii. Już sam zapach przywodził na myśl targowiska w Delhi. Niestety ciężko tu mówić o asymilacji. Przyjezdni tworzą sobie swego rodzaj enklawy, co z punktu widzenia socjologii, nie jest niczym dobrym.
Tyle o “klimacie”. Przejdźmy do zwiedzania. Bo jest tu naprawdę wiele miejsc, których dobrze jest doświadczyć samodzielnie.
Ateny – ile czasu na zwiedzanie?
Uznaje się, że Ateny to miasto na “weekend”. My spędziliśmy tam 3 pełne dni i poranek – i to był moim zdaniem idealny czas. Przy czym, tak jak już pisałam na początku, to była wycieczka w wersji bardzo slow, bez planu i bez punktów, które koniecznie trzeba odwiedzić.
Ateny co zobaczyć?
Ateny chyba na zawsze kojarzyć się będą z kolebką cywilizacji. Większość ludzi przylatuje tutaj właśnie po to, by zobaczyć Partenon i jego pobratymców.
Nasz problem dotyczący zwiedzania jest taki, że po pierwsze zwykle nie mamy planu. Po drugie – nawet jak go mamy, to zamiast iść prosto z punktu A do punktu B, po drodze mamy w głowie wieczne “ciekawe, co jest za tym zakrętem”, przez co odwiedzamy jeszcze punkty Z, G, i P. Stąd też te wszystkie zaułki biedy czy narkomani, których nie powinniśmy zobaczyć trzymając się turystycznych ścieżek.
Tak naprawdę najważniejsze, historyczne zabytki Aten mieszczą się na długości jakichś 3 kilometrów, dlatego, przy dobrym planie i sensownym tempie uda się zobaczyć wszystko w ciągu jednego dnia. Co więcej – niektóre obiekty lepiej widać z góry niż po wejściu na ich teren właściwy.
Jeśli chodzi o ceny takiego zwiedzania:
- bilet wstępu na sam Akropol to 20 €
- łączony bilet na wszystkie zabytki to 30 €
My kupiliśmy ten łączony, choć nie odwiedziliśmy wszystkiego. Karnet jest ważny przez 5 dni i dotyczy wstępu do:
- Akropol i wzgórza
- Agora Grecka
- Agora Rzymska
- Biblioteka Hadriana
- Kerameikos
- Świątynia Zeusa Olimpijskiego
- Lykeion
Akropol
Wzgórze Akropol z Partenonem to chyba najważniejszy punkt zwiedzania Aten.
Z samego wzgórza rozpościera się piękny widok na miasto, w dole widać również antyczną Agorę. Choć w sumie sama nie wiem, czy lepiej jest patrzeć z góry na miasto, czy właśnie z miasta na Akropol. Bo widok jest nieziemski, zarówno w dzień jak i w nocy.
Sam Partenon budzi ogromny respekt swoją skalą. Aktualnie podtrzymywany jest przez jakieś rusztowania, ale to wcale nie ujmuje mu majestatu. Z tego co wiem – prace polegające na odrestaurowaniu i utrzymaniu tego, co się zachowało, trwają nieprzerwanie.
Poniżej Odeon Heroda, który powstał na samym początku naszej ery. To budynek przeznaczony do wystąpień muzycznych. Co ciekawe – do dziś spełnia swoją funkcję! W dole możecie zauważyć krzesła i instrumenty, bo akurat tego dnia planowany był koncert orkiestry symfonicznej.
Niesamowite! Nigdy w życiu bym się tego nie spodziewała.
Na ten koncert niestety nie było już biletów, ale obiecujemy sobie, że jeszcze kiedyś tu wrócimy, by doświadczyć tej słynnej akustyki.
Poza takimi eventami Odeon jest niedostępny do zwiedzania i można go jedynie podziwiać z góry. Dlatego tym bardziej warto przyjechać na koncert.
Agora grecka
Na zboczu znajdują się ruiny dwóch Agor. My odwiedziliśmy tylko tę grecką, na druga zabrakło nam już mocy. To właśnie tutaj tętniło życie starożytnego miasta.
Poniżej makieta Agory. Niestety po dziś dzień zachowało się niewiele. Chociaż… jeśli wziąć pod uwagę leciwość budynków, to może lepiej jest powiedzieć, że zostało zaskakująco dużo?
Jakoś tak patrząc na jakość dzisiejszego budownictwa, nie mam pewności, czy będzie co oglądać za kilkaset lat. A co dopiero za kilka tysięcy!
Stoa większa przy Greckiej Agorze została odrestaurowana i umieszczono tam muzeum. Stoa to takie ówczesne sukiennice, czyli miejsce handlu, wydarzeń, a także odpoczynku.
Na tym terenie historycznie znajdowały się również budynki użytku publicznego, świątynie czy biblioteki.
Poniżej zachowane rzeźby umieszczone aktualnie w muzeum. Szczerze mówiąc byłam pod ogromnym wrażeniem realizmu tych postaci. Niesamowita znajomość anatomii! A ta draperia! Coś wspaniałego, czego zdjęcia niestety ani trochę nie oddają. Naprawdę warto jest to zobaczyć na własne oczy.
Łuk Hadriana
Łuk Hadriana dostępny jest, o dziwo, zupełnie za darmo. Warto więc poświęcić mu chwilę uwagi. To starożytny łuk triumfalny, który dumnie góruje nad dość ruchliwą ulica miasta. Jest to jedna z dawnych bram Aten.
Tuż za nim znajduje się świątynia Zeusa Olimpiejskiego, a raczej pozostałości po niej.
Olimpejon – Świątynia Zeusa Olimpijskiego
Olimpejon to świątynia Zeusa, jedna z największych w Grecji. Oryginalnie monumentalna, na przestrzeni dziejów została jednak rozkradziona. Do dziś zachowało się tylko 15 jej kolumn, czyli bardzo skromna część.
Jednak nawet pomimo swojej niekompletności, robi ogromne wrażenie.
Wzgórze Filopapposa – Wzgórze muz (Philopappos)
To miejsce które wspominam najmilej, choć odwiedziliśmy je z czystego przypadku – chcieliśmy poobserwować zachód słońca ze wzgórza. Naprawę polecam się tutaj wspiąć, bo widoki są niesamowite. To coś, co naprawdę warto zobaczyć będąc w Atenach.
Cudownie widać stąd zarówno starą część miasta jak i tę nowo-powstałą.
Monastiraki
Plac Monastiraki to urocze miejsce, z którego rozpościera się piękny widok na Akropol. To co zawsze fascynowało mnie w historycznym planowaniu miast, to właśnie przemyślane widoki.
Plac jest miejscem dość zatłoczonym i niezwykle ruchliwym. Spotkamy tu ulicznych handlarzy, próbujących sprzedać nam… cokolwiek. Jednego widać nawet na zdjęciu – ten akurat był z bransoletkami. Tak jakbyśmy swoich mieli mało ;)
Od placu odchodzą uliczki pełne pamiątek najróżniejszych, więc jeśli należycie do tych kupujących, to właśnie tutaj znaleźć można masę upominków.
To bardzo gwarny plac pełen ludzi praktycznie o każdej porze. Tuż obok znajduje się Biblioteka Hadriana. Stąd blisko jest również do nagromadzenia oryginalnych kawiarenek. Jedną z nich jest Little Kook.
Little Kook
Little Kook przydarzyło nam się niechcący w nocy i nawet nie wiem, czy powinno się tu znaleźć. Zwłaszcza w towarzystwie Akropolu chociażby ;)
Jak już napisałam – kawiarenkę wypatrzyliśmy w nocy w drodze do domu i… nas zamurowało. Bajkowy świat straszący pustkami. Trochę jak z horroru.
Postanowiliśmy więc wrócić tam kolejnego dnia i zobaczyć, jak to wygląda w słońcu. Warto to zrobić, bo widok jest dość kosmiczny, klimat kojarzył mi się z Alicją w Krainie Czarów czy Piotrusiem Panem. To nie jedna kawiarnia ale kompleks kilku. Usiąść możemy zarówno wewnątrz jak i na powietrzu. Dopełnieniem są kelnerzy poprzebierani w stylizowane stroje.
My wypiliśmy tam po kawie. Ale z tego co widziałam – serwują tam też gigantyczne desery. Z tego co czytałam – aż za słodkie ;)
Tak wygląda menu. Ceny nieco wyższe niż w pozostałych częściach miasta, ale i tak warto zajrzeć.
Co ciekawe – opowiadałam o tej pustce na Instastory i dostałam masę odpowiedzi, że mieliśmy jakieś nieprzyzwoite szczęście, bo normalnie trzeba czekać na stolik.
Wnętrze jest tak samo dziwne i bajkowe, niestety nie można tam robić zdjęć, czego dzielnie pilnuje obsługa. Jak będziecie – koniecznie zajrzyjcie do łazienki. Uwierzcie mi, że zapadnie Wam w pamięć ;)
Plaka
To najstarsza (nowożytna) dzielnica Aten. Efektowne i kolorowe miejsce, idealne na plener malarski. Tutaj ludzi było już całkiem sporo, chyba miejsce stało się dość modne.
Tu i ówdzie znajdziemy klimatyczne kawiarenki, idealne by zatrzymać się w podróży.
Stąd też rozpościera się piękny widok na panoramę Aten.
Anafiotika
Anafioka to malownicze cudo, położone przy Agorze, bardzo blisko Akropolu. Uznawane za część Plaki, więc sama nie jestem pewna, czy dobrze rozgraniczyłam jedno z drugim.
Tak czy inaczej nazwa jest dla mnie mało ważna, ważne jest to, że oba miejsca naprawdę cieszą oko.
Na dobrą sprawę to tylko kilka domów i wąskich uliczek, ale jak dla mnie tworzą one cudowny klimat. Gdybym zajmowała się profesjonalnie fotografią, to na pewno byłby to jeden z moich częstych kierunków plenerowych. A sesja małżeńska w takim miejscu? Marzenie!
I jak to zwykle bywa – piszę o zdjęciach i o plenerach malarskich, a sama… zdjęć zrobiłam zaskakująco mało. Było bardzo ostre słońce i stwierdziłam, że wrócimy tu jeszcze o zachodzie słońca. Ale… nie wróciliśmy.
Z tego co wyczytałam, domki te zostały wybudowane przez rzemieślników z Cyklad, stąd też ich niesamowity, wyspowy charakter.
Nie ma tu zbyt wielu turystów, jest za to masa kotów. Wyglądają na trochę zabiedzone, ale tu i ówdzie wiszą informacje, że głodne nie są, bo zajmuje się nimi jakaś fundacja.
Ogród Narodowy
Ogród Narodowy to miejsce, które warto odwiedzić w poszukiwaniu cienia. Ale nie tylko.
Całość zaplanowana w dobrym, nieprzesadzonym stylu, który zostawia dużą swobodę naturze. A do tego… koncerty cykad. Mogłabym leżeć i słuchać ich godzinami.
Swoją drogą to właśnie cykady na Cykladach były inspiracją do naszej nowej kolekcji w simplife.shop.
W ogrodzie znajduje się również przykuwająca wzrok budowla – Zappeion. Stanęłam pomiędzy filarami, żeby była skala odniesienia, dzięki temu widać, jak masywne są te kolumny.
A tutaj jeszcze widok z wnętrza budynku.
Ateny gdzie spać?
My przy noclegach jak zwykle zdecydowaliśmy się na Airbnb. Dla tych, którzy nie wiedzą, co to za system – to portal pozwalający na wynajęcie turystom swojego własnego mieszkania. Dzięki temu w cenie pokoju w hotelu, możemy mieć całe mieszkanie z kuchnią i łazienką tylko dla siebie.
Poza tym zawsze można o coś podpytać właściciela, który przynosi i odbiera od nas klucze. To bardzo pomocne, bo dostajemy namiar na miejsca odwiedzane przez lokalsów.
Jeśli nie macie konta na Airbnb, to możecie skorzystać z mojego linka polecającego i otrzymać 100 zł na swoją pierwszą podróż >>> Nawet jeśli nigdzie się teraz nie wybieracie – nie ma się czym przejmować, po założeniu konta pieniądze nie przepadną, będą w spokoju czekały na swojego podróżnika :)
Ateny gdzie zjeść?
Ateny to raj jedzeniowy. Dawno już nie jadłam tak smacznych warzyw i owoców. Pomidory czy papryki w porównaniu z tymi polskimi to niebo a ziemia.
W Atenach jest wiele miejsc, w których możemy zjeść z widokiem na Akropol. I to jest magia, z której warto skorzystać.
Jeśli chodzi o samo już jedzenie – ja rozpływałam się nad grillowanymi warzywami. Moim numerem jeden był pieczony bakłażan z serem feta.
Kelner zauważył, że nieudolnie robię zdjęcie nazwy restauracji, więc poratował wizytówką. Bardzo polecam to miejsce, bo jedzenie (i wino ;) jest naprawdę dobre.
Do tego kelner, poliglota, mówi w wielu językach w tym po Polsku!
Poza tym bardzo dobrze wypadła wegetariańska musaka – z bakłażana, cukinii, papryki i chyba pomidora.
Mężczyzn zaś pozostawał wierny gyrosowi, który, podobno, był zdecydowanie lepszy niż w Polsce. Do tego tu i ówdzie tzatziki, które uwielbiam!
Ateny to również masa cudownych kawiarenek. I o ile na co dzień raczej nie piję kawy, to tam jakoś polubiłam. Ta ze zdjęcia to kawa po grecku – czyli taka gotowana z małym rondelku z fusami, turbomocna.
Zdecydowanie bardziej lubiłam wszystkie wersje mrożone czyli frappe i freddo espresso. Nie wiem, czy to kwestia upałów, ale naprawdę smakowały jak niebo. Co ciekawe – “słodkość” kawy wybieramy już przy zamówieniu.
Szalenie miłe jest również to, że do każdego zamówienia (nawet kawy czy coli) dostajemy butelkę z wodą do picia i szklanki (zwykle z lodem).
Do tego oczywiście lody, ale tego chyba nie muszę jakoś specjalnie polecać? ;)
Ateny temperatura w lipcu
Tak jak pisałam już nie raz – w Atenach temperatury w lipcu są kosmiczne! Cały czas utrzymywały się blisko 40 stopni. Dlatego też po tych 3 dniach spędzonych w stolicy, uciekliśmy na plażę. Ale o niej napiszę Wam kolejnym razem, bo jest to genialna, warta uwagi miejscówka!
Człowiek wymęczony upałem wygląda miej więcej tak, jak na zdjęciu poniżej. Chwilę potem wypiłam najlepsze na świecie frappe, mówię Wam, wchodziło jak złoto ;)
O czym jeszcze warto pamiętać w Atenach?
Skoro już wiemy, co w Atenach zobaczyć, to czy jest coś, na co warto uważać lub o czym pamiętać?
Bezpieczeństwo w Atenach
Na pewno trzeba zadbać o bezpieczeństwo. Ale o tym pisałam Wam już na początku wpisu. Nie ukrywam, że my sami włóczyliśmy się po wszystkich zakątkach miasta nocą, jednak wcale nie uważam, by było to odpowiedzialne ;)
Staraliśmy się jednak omijać miejsca, o których wiedzieliśmy (bo sprawdziliśmy za dnia), że bogate są w bezdomnych i narkomanów.
W metrze (którym uciekliśmy na plażę), trzeba uważać na kieszonkowców. A przynajmniej tak mówił człowiek pracujący w informacji.
Alfabet grecki
Alfabet grecki był dla nas dużym zaskoczeniem, bo jakoś tak nie pomyśleliśmy, że będą miejsca, w których nie będziemy mogli nic przeczytać. Na szczęście menu w większości miejsc jest po angielsku. Tak samo jak opisy miejsc historycznych czy turystycznych.
Podsumowując – Ateny są naprawdę warte odwiedzenia. Myślę, że takie nasze “szwendanie się” bez planu, pozwoliło nam nie tylko zobaczyć znaczną część atrakcji typowo turystycznych, ale również uchwycić ducha miasta. Także tego nocnego.
Zawsze wychodzę z założenia, że odwiedzane miejsca trzeba brać w całości, z pełnym dobrodziejstwem inwentarza. A nie tylko te części turystyczne, widziane z okna autobusu wycieczki objazdowej ;)
Ale to jest nasz, własny, sposób podróżowania, który nie każdemu musi się podobać.
A co Wy sądzicie o Atenach? Byliście? Lub planujecie odwiedzić? :)
Szkoła Jogi online
w Twoim domu
Chcę poczytać więcej >>>
Co otrzymasz?
- Wysoką jakość domowej praktyki jogi w każdym wymiarze.
- Dostęp do unikalnych materiałów niedostępnych nigdzie indziej w sieci.
- Kameralną atmosferę w obliczu wzajemnego wsparcia wyjątkowej społeczności
Dołącz do nas >>>
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:
I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku
Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.