W „Rozmowach z Dalajlamą” pojawiają się trzy rodzaje cierpienia. Jednym z nich jest cierpienie płynące ze zmiany, może być nim np. głód czy pragnienie. Możemy sobie wtedy stosunkowo łatwo pomóc – jedząc lub pijąc. Jednak i w tym możemy posunąć się zbyt daleko. Tego typu działanie możemy zaobserwować w krajach rozwiniętych – przejadanie się ponad normę może być przyczyną kolejnego cierpienia. Często nawet bardziej dokuczliwego.

Gdy człowiek kupuje sobie coś nowego, może to być samochód, telewizor albo po porostu nowa kiecka – odczuwa z tego powodu radość. Jednak szczęście to nie trwa długo. Zakupiony przedmiot nudzi się, przestaje przynosić radość lub po prostu staje się przyczyną zmartwień, zostaje wyrzucony i zastąpiony nowym.

I tak bez końca. Własnie to uczucie nazywane jest cierpieniem płynącym ze zmiany.

W tym wypadku źródłem cierpienia zmiany jest więc przywiązywanie się do tego co materialne, przemijające i przede wszystkim – do tego, co pochodzi z zewnątrz.

Nie mamy telewizji

Telewizji nie mamy, ale mamy telewizor. Nie chcę tutaj wprowadzać klimatu ascezy.

Jednak różnica miedzy telewizorem a telewizją jest taka, że w tym pierwszym przypadku oglądasz to, co chcesz, wtedy kiedy chcesz (korzystając z Netflixa czy innych takich). W tym drugim zaś przypadku – oglądasz to, co puszczają, wtedy kiedy puszczają.

Podczas wizyty u rodziców obejrzeliśmy ostatnio urywki filmu, wyświetlanego na jednej z bardziej znanych stacji. Takie seanse mają to do siebie, że są po brzegi wypełnione reklamami. I tym sposobem łykasz wszystko, co podają, zupełnie bezwiednie – łącznie ze wszystkimi opowieściami o produktach, które musisz mieć, pomimo tego, że wcale ich nie potrzebujesz.

Marketing a szczęście

Sprawny, czy tam skuteczny marketing ma to do siebie, że potrafi wmówić nam, że potrzebujemy rzeczy, o których wcześniej nawet byśmy nie pomyśleli. A skoro byśmy nie pomyśleli, to chyba jasne, że nie są one nam potrzebne?

A przynajmniej nie są priorytetowe. Bo popadania w skrajności też nie lubię i wcale nie uważam, że człowiekowi do życia potrzebne są jedynie prycza, dwie pary majtek i ołówek. Otaczanie się ładnymi rzeczami, które są mniej przydatne niż maczeta, nie jest niczym złym.

Pod jednym warunkiem.

Otóż, pod warunkiem, że to faktycznie MY czujemy potrzebę posiadania tego. Że jest to coś, co daje nam radość użytkowania albo przyjemność patrzenia. ALE nie jest to coś, od czego uzależniamy nasze poczucie szczęścia.

Psychologia sprzedaży

Do reklam samych w sobie mam stosunek mieszany i jest to coś w rodzaju miksu ciekawości z niechęcią. Jako nastolatka marzyłam o pracy w agencji reklamowej, odkąd pamiętam fascynował mnie wpływ mediów na decyzje zakupowe oraz psychologiczne sposoby manipulacji. Koniec końców podążyłam w zupełnie innym kierunku, jednak mimo wszystko nie potrafię podejść do reklam tak całkowicie krytycznie.

Różnego rodzaju psychologiczne manipulacje są sprytnie wykorzystywane przez speców od marketingu od dziesiątek lat. Za pośrednictwem mediów starają się sprzedać nam namiastkę idealnego życia. Uderzają w czułe punkty: w samotność, w słaby kontakt z rodziną, w zdrowie czy w złamane serce.

Dobry marketing wie, jak przekonać nas do świątecznej pożyczki – wiadomo, że najważniejsze są wtedy prezenty i stół uginający się pod ciężarem potraw, wszystko to kupione oczywiście nie za własne pieniądze.

Wie również jak sprzedać nam leginsy, które same nas odchudzą. Zdrowe odżywianie i karnet na siłownię będą już zupełnie niepotrzebne.

To z reklam dowiadujesz się, że jak tylko kupisz najnowszy model telefonu, twoje dzieci zaczną do ciebie częściej dzwonić. Nowy model samochodu wzbudzi podziw współpracowników i zwiększy szanse na awans. Ubierając się w szykowną sukienkę, widzianą na wystawie w galerii, na pewno sprawisz, że twój były na nowo się w tobie zakocha. A jeśli zażyjesz ten suplement, zapewnisz sobie i swojej rodzinie zdrowe i szczęśliwe życie do późnej starości.

Czy jest coś ważniejszego?

Oczywiście, że nie ma. Problem tylko, że w ten sposób tego nie osiągniesz.

Staruszka reklama

Reklamą naprawdę można się fascynować, można się jej uczyć i można ją studiować. Niemniej jednak musimy zdawać sobie sprawę, jak potężną jest machiną. To przemysł, który wpływa na nasze zachowanie oraz decyzje zakupowe i robi to tak, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Reklamy bombardują zewsząd i naprawdę nie jesteśmy w stanie się przed nimi chronić. Można nie oglądać telewizji czy nie korzystać z Internetu, jednak przed stojącymi w mieście billboardami nie jesteśmy w stanie się bronić. Tak samo jak idąc do jakiegokolwiek sklepu, zupełnie bezwiednie przyswajamy sobie informacje o aktualnych promocjach.

Przy czym warto zwrócić uwagę na to, że reklama to wcale nie jakiś bardzo współczesny problem. Wikipedia jako datę powstania pierwszej reklamy podaje okolice roku 1480. Kiedyś czytałam o funkcjonowaniu reklamy w międzywojennej Polsce, kiedy aktorzy teatralni byli opłacani za to, że podczas sztuki nieznacznie zmienili tekst i zamiast „założę kapelusz” mówili „założę kapelusz konkretnej marki”. Celebryci to wcale nie współczesne zjawisko, dlatego zupełnie niepotrzebnie tracimy swoją energię na krytykowanie go.

A skoro reklama nie jest niczym nowym, to może powinniśmy już wiedzieć, jak się na nią uodpornić?

Na co mi to?

Mówi się, że lista potrzeb człowieka jest nieograniczona. Ile by nie miał, to i tak zawsze chce więcej.

Być może to jest właśnie to poszukiwanie szczęścia poza sobą? I wpadanie w pułapkę ucieczki przed cierpieniem? W której jednak zamiast trwałego zadowolenia, znajdujemy jedynie chwilowe zapomnienie, po którym zaraz wpadamy w jeszcze większy dół?

Większość z nas ma w swojej szafie coś, czego nigdy nie włoży, pomoc kuchenną, której nigdy nie użyje, dekorację, która do niczego nie pasuje, przez co wiecznie leży w pudle, albo zastawę na specjalną okazję, która jednak nie nadchodzi.

Przestrzeń, która nas otacza, wpływa bezpośrednio na jakość naszego życia. Nie bez powodu mówi się więc o tym, że porządek w życiu warto jest zacząć od porządku we własnym domu.

Często narzekamy na brak miejsca lub brak czasu. Rzadziej jednak na nadmiar posiadania. A przecież to właśnie rzeczy zjadają zarówno naszą przestrzeń jak i czas – w końcu zużywamy go na to, by zarobić na swoje zachcianki.

Tymczasem prawda jest prosta i bolesna zarazem – zbyt krótko żyjemy, by zużyć wszystko to, co już teraz posiadamy. A przede wszystkim – szczęścia nie znajdziemy nigdzie, jeśli nie znajdziemy go w sobie.

Zdjęcie tytułowe Sarah Dorweiler, Evano Community

Szkoła Jogi online
w Twoim domu

Chcę poczytać więcej >>>

Co otrzymasz?

  • Wysoką jakość domowej praktyki jogi w każdym wymiarze.
  • Dostęp do unikalnych materiałów niedostępnych nigdzie indziej w sieci.
  • Kameralną atmosferę w obliczu wzajemnego wsparcia wyjątkowej społeczności

Dołącz do nas >>>

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close