Pytania o to, jak wygląda praca w domu, jak ją sobie ułatwić, zorganizować itd. bardzo często pojawiały się w ankiecie, którą umieściłam na blogu z okazji jego 3. urodzin. Dlatego postaram się przygotować kilka postów na ten temat, które, mam nadzieję, okażą się pomocne.

Praca w domu (a praca blogera to już w ogóle!) wielu osobom kojarzy się z piciem kawy. Tak naprawdę wygląda to zupełnie inaczej – nieco więcej na ten temat możecie poczytać w Jak pracują twórcze umysły? gdzie udało mi się zebrać wywiady z 25 polskimi influencerami, w których opowiadają o swojej pracy.

Często spotykam się z opinią znajomych lub nowo-poznanych, którzy twierdzą, że praca w domu jest super i zaczynają przytaczać argumenty przemawiające za tym, że taka właśnie jest. Zwykle się z nimi zgadzam, doceniam to, że mam taki a nie inny tryb pracy. W wielu przypadkach mam jednak ochotę powiedzieć “tak, ALE…”

I dziś będzie właśnie o tym ALE, które udowadnia, że każdy medal ma dwie strony.

Praca w domu – zalety i wady

Nie lubię takiego sztucznego gloryfikowania. W myśl zasady – trawa zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie, osoby zatrudnione na etat, często twierdzą, że wolałyby pracować w domu. U niektórych się to na pewno sprawdzi, ale, nie oszukujmy się, nie u wszystkich.

Dla niektórych organizacja czasu, samodzielne stawianie sobie zadań i pilnowanie się, by je faktycznie wykonywać, to bułka z masłem. Inni zaś preferują posiadanie przełożonego lub kogoś, kto nadaje rytm wszystkim działaniom. Są tacy, którzy kochają pracę w pojedynkę, inni natomiast wolą działać w grupie. Każdy ma inne predyspozycje, dlatego jeśli rozważasz pracę w domu, weź pod uwagę poniższe wskazówki.

Nielimitowane godziny pracy

Nielimitowane godziny pracy to ogromna zaleta pracy w domu. Chociażby z takiego czysto praktycznego punktu widzenia – gdy chcesz coś kupić czy załatwić, robisz to o takiej porze o jakiej jest ci wygodnie. Dzięki temu możesz również sprytnie uniknąć wszelkiego tłoku i korków, które tworzą się zwykle w godzinach, kiedy wszyscy kończą pracę.

Poza tym pracujesz wtedy, kiedy działasz najbardziej efektywnie – u jednych będzie to rano, u drugich wieczór albo jeszcze coś innego.

ALE

Nielimitowane godziny pracy znaczą jednocześnie tyle, że bardzo łatwo jest stracić nad tym kontrolę i pracować… po prostu zawsze. Nie ukrywam, że sama miałam z tym ogromny problem. Zwłaszcza na początku. Wydawało mi się, że skoro jestem w domu i mam czas, to przecież mogę (a może nawet powinnam?) pracować. Nadal co pewien czas muszę przypominać sobie o zdrowej rutynie i o asertywności po prostu. Pracując w domu bardzo łatwo jest dać sobie wejść na głowę.

Wolne zawsze i… nigdy

Tutaj odniosę się do najbardziej bieżącego przykładu, czyli podróży do Indii. Nie było nas w Polsce miesiąc. Wiele osób z mojego otoczenia na wieść o wyjeździe, rzucało coś w rodzaju “takiej to dobrze!”

No, jest dobrze, nie ukrywam i nie narzekam.

ALE

To że nie było mnie w Polsce i że byłam na czymś w rodzaju wakacji, wcale nie oznacza, że w ogóle nie pracowałam. Zacznijmy od tego, że celem tej wyprawy było pogłębianie wiedzy jogicznej (co jakby nie było – jest moją pracą), zwiedzanie to tylko skutek uboczny. Poza tym miałam kilka zobowiązań z pracy, które sprawiły, że co pewien czas musiałam pojawiać się przed komputerem. Pojawiło się również wiele maili wymagających odpisania. Nie wspominając już o tym, że chcąc być z Wami na bieżąco, zdjęcia na Facebooku i Instagramie pojawiały się praktycznie codziennie.

Brak konieczności dojazdów

Praca w domu to brak dojazdów to na pewno oszczędność czasu i pieniędzy. Nie oszukujmy się – benzyna ani bilety nie rosną na drzewie.

ALE

Twój dom staje się jednocześnie twoim biurem. I czasem naprawdę trudno jest wyznaczyć sobie widzialną granicę. Poza tym nie ma tego magicznego zamknięcia drzwi biura w piątek popołudniu i otwarcia ich w poniedziałek. Komputer stoi (i straszy) przez weekend również ;)

Tutaj dobrym wyjściem, stosowanym przez wielu freelancerów, jest wynajmowanie biurka czy biura gdzieś poza domem. Przynajmniej ma się tę satysfakcję trzaśnięcia drzwiami na znak weekendu.

Oszczędność czasu

Nie musisz dojeżdżać. Nie musisz też stać na przystanku w zamieci śnieżnej i czekać na spóźniony autobus. Nie musisz się też malować, ubierać, ogarniać. Wiadomo, to zaoszczędzony czas.

ALE

No właśnie, tak jak wyżej. Nie można trzasnąć drzwiami. Poza tym można nieco zdziczeć. Jeśli nie kontrolujesz siebie, może skończyć się na tym, że przez cały dzień będziesz chodzić w piżamie i z kołtunami na głowie.

Ja akurat tych skłonności nie mam, bo nawet w dzień zupełnie wolny po prostu nie mam w zwyczaju snucia się w piżamie, ale wiem, że niektórzy się z tym zmagają.

Oszczędność pieniędzy

Brak dojazdów to wiadomo. Oszczędzić można również np. na jedzeniu poza domem. Rano w pośpiechu nie zawsze zdążymy (albo nie zawsze nam się chce) przygotować sobie coś na wynos i wtedy trzeba się ratować kawiarnią czy sklepem.

ALE

No właśnie, wtedy trzeba szykować sobie wszystko samemu, a czasem człowiek chciałby zjeść coś, przygotowanego przez kogoś.

Spokój w pracy

Jeśli nie jesteście zbyt gadatliwi, tak jak ja chociażby, to praca w domu ma wiele plusów. Nikt nas nie zagaduje, nikt nie przeszkadza, nikt nie przerywa pracy, żeby pokazać swoje nowe buty czy sukienkę.

ALE

Czasem możemy cierpieć na brak towarzystwa. I w sumie na brak tematów takich szybkich rozmów, bo nie możesz chociażby ponarzekać na swojego szefa.

Brak szefa

Bardzo duży plus, nikt nie mówi ci, co i kiedy masz robić. Nikt nie każe zostać na nadgodzinach. Możesz kreować własny tryb pracy, jeśli wolisz sobie rano pospać, to po prostu to robisz. Potrzebny ci weekend w środku tygodnia? To też jest do zrobienia.

ALE

To wszystko może być jednoczesnym minusem. Nikt nie mówi ci, co i kiedy robić, więc musisz zaplanować to wszystko samodzielnie. Jak zaplanujesz źle, to pracujesz w nocy i nikt nie płaci za to większej stawki jak za nadgodziny.

Kreować swój tryb pracy też trzeba umieć, w przeciwnym razie leniwe poranki mogą rozciągnąć się do obiadu, spokojne obiady do wieczora, a wieczorem to wiadomo – pracować się nie chce. Postanawiamy zacząć na nowo, od jutra i… tak w kółko.

Z tym weekendem jest podobnie, możesz zrobić sobie weekend w środku tygodnia, ale również bardzo łatwo możesz się zapomnieć lub źle zorganizować i weekendu nie masz wcale.

Poza tym zawsze jest coś co możesz jeszcze zrobić, na swoim przykładzie mogę powiedzieć chociażby, że zawsze jest jakiś mail, na którego mogę odpisać, komentarz, na który mogę odpowiedzieć, post, który mogę przygotować. Muszę więc sama wciskać sobie przycisk stop, bo nikt mi nie powie – idź do domu, już późno.

Częste przebywanie w domu

Praca w domu i związane z tym przebywanie w domu to na pewno jest plus dla tych, którzy po prostu to lubią, czyli chociażby dla mnie. Poza tym sądzę, że docenią to mamy i wszystkie osoby, które potrzebują takiego nienormowanego czasu pracy w ciągu dnia.

ALE

Wiem, że wiele osób nie wyobraża sobie takiego ciągłego “siedzenia” w domu i dostają gęsiej skórki na samą myśl. Jeśli źle czujesz się we własnym towarzystwie i potrzebujesz ludzi dookoła, to raczej nie jest to opcja dla ciebie.

Poza tym niektórzy mogą wykorzystywać to, że jesteś w domu. Całkiem niedawno miałam taką sytuację – byłam umówiona na rozmowę na Skype na konkretną godzinę. Chwilę przed osoba, z która miałam rozmawiać napisała, że chciałaby przełożyć to na później i że to chyba nie będzie problem “przecież i tak jesteś w domu“. No bo jestem, ale to wcale nie znaczy, że nie mam zaplanowanego dnia.

Nie wspominając już o tym, że wszelkie koleżanki, sąsiadki i inne takie nie zawsze są w stanie zrozumieć, że to iż jesteś w domu, wcale nie oznacza, że masz czas wolny. Problem z tym często mają również mężowie, co wiem ze słyszenia, bo u nas poszło gładko ;)

Wypłata na swoich zasadach

Brak szefa to również brak regularnej wypłaty. Nie ma tu matki boskiej pieniężnej każdego 10-tego dnia miesiąca. Pieniądze raz są raz ich po prostu nie ma. Raz jest ich więcej raz mniej. Dlatego osoby mające skłonności do życia na krawędzi i wydawania tyle (albo i więcej) ile zarobią, mogą mieć z tym duży problem. Trzeba umieć tym gospodarować i po prostu zawsze mieć jakieś oszczędności.

Druga sprawa to wysokość tej wypłaty. Jeśli nie masz szefa ani podpisanej stałej umowy, musisz samodzielnie wyceniać swoją pracę. I ja nie ukrywam, że nadal mam z tym problem, bo nie zawsze wiem, co ile powinno kosztować.

I właśnie dla takich jak ja, powstał caaaaały kurs dotyczący wyceny pracy. Kurs jest stworzony przez Jacka Kłosińskiego, a Jacek jest jednym z niewielu blogerów, których znam osobiście i po prostu lubię. Nie to żebym innych nie lubiła, ja po prostu ich nie znam. Tych zaznajomionych mogę wyliczyć na palcach jednej, no może dwóch dłoni, tak że królem socjalizacji to ja nie jestem.

Wracając jednak do kursu – składa się z 5 modułów. Zaczynamy od części typowo teoretycznej, która ma na celu uświadomić nam pewne podstawy, o których lubimy zapominać. Dalej, przy wstępnej wycenie, przechodzimy przez analizę wszystkich kosztów, które ponosimy, by daną pracę wykonać, co w połączeniu z czasem pozwala wyliczyć stawkę. I tu okazuje się, że tych wszystkich kosztów jest naprawdę bardzo dużo i że wiele z nich jest kosztami stałymi (np. składki ZUS, które płacimy niezależnie od tego czy i ile zarabiamy). Jest dużo ćwiczeń praktycznych i fundamentalnych pytań, które trzeba sobie zadać.

Jest również cały dział dotyczący zarabiania na pasji. Bo wiecie, to jest trudne. Przynajmniej dla mnie nadal jest. Gdy robisz to, co lubisz, jakoś tak wyjątkowo ciężko jest przeliczać to na pieniądze.

Są tam również sposoby na to, by zachęcić klienta do tego, by wybrał akurat naszą ofertę. I nie chodzi tu o jakieś tanie chwyty marketingowe, a po prostu o solidną wycenę.

Jeśli o mnie chodzi, to ja kurs o wycenie pracy własnej szczerze polecam, myślę, że przyda się wszystkim myślącym o freelancingu. Również tym, którzy już w ten sposób działają. To jedna z tych inwestycji, które po prostu się zwracają.

Sprzedaż kursu kończy się w piątek, 23 marca. Po tym czasie kurs nie będzie dostępny aż do następnej kampanii sprzedażowej.

 

Podsumowując cały ten model pracy w domu – jak zawsze i we wszystkim, każdy medal ma dwie strony. O tym w jakim modelu pracy czujesz się lepiej, musisz zdecydować samodzielnie.

PS bardzo chętnie dowiem się czym Wy się zajmujecie? I czy pracujecie w domu czy w biurze? Piszcie w komentarzu :)

Szkoła Jogi online
w Twoim domu

Chcę poczytać więcej >>>

Co otrzymasz?

  • Wysoką jakość domowej praktyki jogi w każdym wymiarze.
  • Dostęp do unikalnych materiałów niedostępnych nigdzie indziej w sieci.
  • Kameralną atmosferę w obliczu wzajemnego wsparcia wyjątkowej społeczności

Dołącz do nas >>>

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close