Jeśli jogę znasz z Instagrama, internetu i okładek magazynów, to możesz mieć wrażenie, że cała praktyka sprowadza się do stania na rękach i zakładania nogi za głowę. Oraz że jest przeznaczona tylko dla super szczupłych i idealnie wygimnastykowanych dziewczyny w obcisłych legginsach (albo w bikini – w zależności od tego na jaką szerokość geograficzną się z tym obserwowaniem przeniesiemy).

I ja pewnie też bym tak sobie myślała, bo niby skąd miałabym się dowiedzieć, że jest inaczej ZANIM poszłabym na swoje pierwsze zajęcia?

Dlatego właśnie jestem szalenie wdzięczna za to, że z jogą zetknęłam się jeszcze „zanim to było modne” i przed tą zniekształcającą erą internetu.

Social media – kłoda czy kładka?

Czy chcę powiedzieć przez to, że social media są złe? Nie, w żadnym wypadku nie mam tego  na myśli. Nie ma rzeczy, które z założenia są złe. Wszystko jest zawsze kwestią naszego własnego „filtra” i sposobu, z jakim będziemy się nimi posługiwać.

Popularyzacja jogi w tych kanałach może być kłodą pod nogi dla tych, którzy nie mogą zebrać się na odwagę i samodzielnie spróbować. Zawsze będzie im się wydawało, że joga jest za trudna, zmienią ten pogląd prawdopodobnie dopiero wtedy, kiedy sami się z nią skonfrontują. Jednocześnie jednak cała ta popularyzacja stają się kładką, drogą i po prostu szeroko rozchodzącą się informacją o tym, że coś takiego jak joga w ogóle istnieje. A co z tą informacją zrobimy, to już nasza sprawa.

Na łeb na szyję

Takie mamy czasy, że chcemy wszystko na szybko, na już. Śledzę to, co na temat jogi pojawia się na portalach, grupach, forach czy w mediach. I natykam się na najróżniejsze ludzkie historie i dramaty.

Tym właśnie sposobem trafiłam kiedyś na historię dziewczyny, która uradowana, że potrafi już zrobić kruka (zdjęcie poglądowe poniżej), chciała się tym pochwalić komuś znajomemu. Bez przygotowania się, bez odpowiedniej intencji i po prostu bez gotowości. O tym ostatnim świadczyło to, że dla bezpieczeństwa obłożyła się dookoła poduszkami. Koniec końców upadła w te swoje poduchy na głowę i o mało nie skręciła sobie karku. W sensie coś tam sobie naruszyła, bo narzekała na ból w szyi i szukała pomocy w internecie, no bo gdzie?

joga pozycja kruka

Praktycznie za każdym razem, gdy na którymś z moich zdjęć znajdzie się pozycja, w której stopy nie dotykają ziemi, ktoś pyta, ile razy upadłam na twarz, zanim się tego nauczyłam, albo czy nie wybiłam sobie przy tym zębów.

Otóż nie, włos mi z głowy nie spadł. Zanim w ogóle próbowałam wejść w tę pozycję, odczekałam swoje i zrobiłam to na tyle świadomie, że po prostu nie dało się upaść.

Westernizacja jogi

Nie wiem, czy to jest słowo, które oddaje to, co mam na myśli, bo ja niestety słysząc westernizacja, widzę gościa w podartych spodniach, wjeżdżającego koniem do gospody. A nie o konie tu chodzi.

Chodzi raczej o przeszczepianie zachodnich wzorców na grunt wschodni. I jednocześnie o transformację wschodniego przekazu na bardziej przystępny dla nas tutaj.

Na zachodzie w przeważającej mierze praktykę jogi sprowadza się do ćwiczeń fizycznych. Co dla jednych może być zachętą, bo joga zaczyna przypominać aeorobik albo streachingowe uzupełnienie siłowni. Dla drugich jednak stanowi skuteczny straszak – w głowie pojawia się myśl: skoro nie jestem aktywna fizycznie, nie chodzę na rękach po mieszkaniu i nie drapię się nogą za uchem, to z jogą nie dam sobie rady.

I w jednym i w drugim przypadku jest to duża strata. Sprowadzanie praktyki jogi do wygibasów na macie jest wyjątkowo krzywdzące.

Asany to tylko wierzchołek góry lodowej

Na zachodzie mało się o tym mówi, jednak asany, czyli pozycje jogi, to trzeci z ośmiu „szczebli jogi”.  Nie pierwszy i tym bardziej – nie jedyny. Pierwsze dwa dotyczą naszej ścieżki moralnej i indywidualnej samodyscypliny.

Z całej tej palety – dzisiejszy świat do rozpowszechniania wybrał sobie akurat ten trzeci, najbardziej cielesny. Oryginalnie było odwrotnie – asany w jogicznym świecie zajmowały niewiele miejsca i uwagi. Dlatego, niezależnie od tego, co głosi nam współczesna filozofia – w jodze w żadnym momencie nie chodzi o gimnastykę, akrobacje i bycie idealnym w tym, co się robi na macie.

Robisz tyle na ile masz ochotę i na ile pozwala Ci ciało, a niestety z własnych obserwacji, jako nauczyciela, mogę dodać, że roku na rok i z pokolenia na pokolenie, ciało pozwala nam na coraz mniej. Dzieciństwo spędzone przed komputerem a nie w piaskownicy, przypomina o sobie na każdym kroku.

Dlatego nie dyskredytuję asan i fizyczności w jodze. Czerpmy korzyści z ich zbawiennego działania na nasze ciało, ale nie uważajmy ich za nieosiągalny cel. Ani nawet za cel, do którego chcemy dotrzeć w określonym czasie.

Joga to nie cyrk

Choć i cyrkowe rzeczy się zdarzają. Czytałam kiedyś, że w XIX i XX wieku jogini byli sprowadzani do cyrków. Ich właściciele byli tak zafascynowani ta wschodnią techniką, która daje swoim uczniom jednocześnie siłę i elastyczność, że sprowadzali mistrzów do siebie, by akrobaci mogli ćwiczyć swoje umiejętności pod ich okiem. Pod dużym ich wpływem pozostaje chociażby Cirque de Soleil.

Ciało to piękna sprawa. Może robić cudowne rzeczy, stanowić element sztuki, wychodzić ładnie na zdjęciach. Jednak umiejętnie oddzielajmy te inspiracje i balsam dla oczu, od prawdziwej istoty jogi.

Joga nie potrzebuje giętkości, gibkości, kondycji ani…

Ani żadnych predyspozycji, nie potrzebuje niczego poza chęcią lub potrzebą.

W wolnym tłumaczeniu z Aadila Palkhivala:

Prawdziwa joga nie ma nic wspólnego z kształtem Twojego ciała, ale z kształtem Twojego życia. Joga nie służy do tego, by robić z niej widowisko, ale by nią żyć. Joga nie dba o to, kim byłeś, interesuje ją człowiek, którym się stajesz.

Wracając do początku i obrazu jogi, jaki budowany jest w social mediach – patrząc na to i biorąc pod uwagę moją wcześniejszą aktywność – nikt na moim miejscu, pozostając przy zdrowych zmysłach, za jogę by się nie zabrał,

Byłam naj naj najgorsza z wuefu. I piszę to zupełnie serio, a nie tylko po to, by kogoś podbudować czy zachęcić do zapoznania się z jogą. Nie odpowiadała mi absolutnie żadna forma aktywności, poza letnim pływaniem w jeziorze. Nie miałam żadnej kondycji. Nie miałam żadnej gibkości – tu pozdrawiam architektów i studentów architektury i całe dnie spędzane nad projektami. Nie miałam żadnej siły – otwarcie cięższych drzwi czy przyniesienie do domu pięciolitrowej butelki z wodą, było wyzwaniem.

Ale w żadnym wypadku nie było przeszkodą.

Wyzwanie –  14 dni dla Twoich pleców

Z tej właśnie okazji, z misją dotarcia do tych zasiedziałych i najbardziej potrzebujących. Tych co najbardziej się boją i tych przekonanych, że na zajęciach sobie nie poradzą – powstało 14 dniowe jogowe wyzwanie.

Poniżej podlinkowałam 5 filmów, do wykorzystania od poniedziałku do piątku. Na weekend, kiedy mamy więcej  czasu, możemy wybrać sobie jakiś inny, albo powtórzyć któryś z tych podlinkowanych. Po tygodniu zataczamy koło – czyli raz jeszcze to samo. Najlepiej byłby powtórzyć 3 razy, kompletując w ten sposób 21 dni z jogą. Znawcy tematu mówią, że właśnie po takim czasie budujemy u siebie nawyk.

Na weekend wybierz sobie dowolny materiał dostępny na moim kanale na YouTube. A od poniedziałku zrób kolejną pętlę powtarzając filmy od pierwszego :)

A jak nie jutubowo, to o potędze i normalności jogi możesz przekonać się zwyczajnie:

Szkoła Jogi online
w Twoim domu

Chcę poczytać więcej >>>

Co otrzymasz?

  • Wysoką jakość domowej praktyki jogi w każdym wymiarze.
  • Dostęp do unikalnych materiałów niedostępnych nigdzie indziej w sieci.
  • Kameralną atmosferę w obliczu wzajemnego wsparcia wyjątkowej społeczności

Dołącz do nas >>>

W czasach kultu ciała, nadmiernej seksualności, mody na półnagie i nienaturalnie wygięte gwiazdy Instagrama, warto pamiętać, że joga to nie tylko fizyczność. To także, a właściwie przede wszystkim to, co dzieje się w naszej głowie i w naszym sercu.

Praktykując zmieniamy siebie, budujemy swoją własną dyscyplinę, uczymy się odstresowywać, słuchać swojego ciała i podążać za oddechem. Jednak praktyka ta nie ma nic wspólnego ze zmuszaniem się do nadmiernych wygibasów, akrobacji czy pracy ponad własną miarę.

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close