Jest taki wiersz Haliny Poświatowskiej, którego fragment brzmi:
mam szczęście!
krzyczą dzieci
chwytając piłkę
z nurtów wody
Ja też mam szczęście. I Ty również masz kupę szczęścia. Problem w tym, że nie zawsze to dostrzegamy.
Urodziłam się tu
Choć pisałam Wam ostatnio, że pochodzenie nie warunkuje naszej przyszłości to… jednak jakiś wpływ ma.
Bo urodziłam się w Polsce, w Europie. Nie gdzieś na pustyni, gdzie groziłyby mi głód i malaria. Mam stały dostęp do wody pitnej i nawet nie muszę po nią iść do studni. Wystarczy, że odkręcę kran. Do którego też mam dwa kroki a nie pięć kilometrów.
Urodziłam się pod koniec XX wieku. Już po przewrocie w ’89, więc puste półki sklepowe znam tylko z opowieści. Ominęły mnie obie wojny światowe, gruźlica, dżuma i inny koklusz.
Poza tym urodziłam się biała, więc nie wiem co to niewolnictwo. Męża również mogłam wybrać sobie sama. A przecież równie dobrze mogłam urodzić się w kulturze, gdzie mój tata oddałby mnie facetowi, którego nigdy nie widziałam na oczy, za dwa wielbłądy. Albo za jedną kozę, bo do wyglądu miss to jednak trochę mi daleko.
Otacza mnie dobro
A to dobro płynie głównie od ludzi, którzy są wokół.
Mam rodzinę, z którą wychodzi się dobrze nie tylko na zdjęciu. Mam męża, którego czasem chętnie zepchnęłabym z balkonu, ale mimo wszystko nie wymieniłabym go na innego. I w pakiecie z mężem drugą, całkiem przyjazną, rodzinę.
Mam przyjaciół. Nie tłumy, ale kilku. Jednak wiem, że zawsze mogę liczyć. Nie tylko w potrzebie, ale w radości również.
Poza tym wierzę w to, że karma wraca. I że dobro też jeździ na karuzeli. Jak posyłasz je w świat, to i do ciebie wraca.
I mam święty spokój
Nikogo nie zabiłam, nie okradłam ani nawet mocniej nie uszczypnęłam. Policja mnie więc nie szuka, no chyba żeby jednak widzieli, że przechodzę na czerwonym świetle.
Regularnie opłacam zusy, z urzędem skarbowym staram się nie zadzierać, nie mam długów. Nie mamy również kredytu na trzydzieści pięć lat, który łączy ludzi trwalej niż jakikolwiek inny związek.
Mogę podróżować. Mogę budzić się rano w innym miejscu niż własny pokój. Mogę robić zdjęcia. Ale też nie muszę, jeśli stwierdzę, że są rzeczy, które chcę zachować tylko dla siebie. Mogę pisać o tym, o czym chcę pisać i nikt nie patrzy mi na klawiaturę.
Nie doświadczyłam działania żelaznej kurtyny, otwarte granice znam prawie od zawsze, przez co podróże nie muszą ograniczać się jedynie do Polski. Miałam też szansę studiować. Dwa różne kierunki. W trzech różnych krajach. Poznając dzięki temu nie tylko wiedzę książkową, ale również odmienne kultury i języki.
Mam wszystko. A nawet więcej.
I uświadamiam to sobie za każdym razem, gdy ktoś pyta, co chciałabym w prezencie. Nigdy nie wiem, bo przecież mam wszystko. Od rzeczy najbardziej prozaicznych jak ciepłe skarpetki, dach nad głową czy żarcie w lodówce, po elegancką zastawę stołową, kilka zwiewnych sukienek i laptopa.
Mam dwie ręce, dwie nogi i dwoje oczu. Nic mi nie dolega, a z tymi mikro niedociągnięciami natury da się żyć. I to całkiem dobrze.
Jestem młoda. Przede mną całe życie. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Mam szczęście. Po prostu.
Bo los czy inny zarządca sprawił, że czekały na mnie na ziemi takie a nie inne warunki.
I jak to sobie wszystko dodaję i składam do kupy, to dochodzę do wniosku, że aż nie wypada narzekać. I że za każdorazowe narzekanie na swój los, powinien usychać język. Albo chociaż łamać się paznokieć. Choć i na to narzekać nie mogę, bo skubane są twarde i zdrowe nawet jeśli grzebię w ogródku. I to bez rękawic.
I jak tak kładę na drugą szalę wszystkie te mikroułamki życia, które potencjalnie mogłyby mnie wytrącać z równowagi, to okazuje się, że one tak naprawdę są niczym. Co z tego, że wciąż nie udało mi się sfinalizować projektu, który chodzi mi po głowie od dawna, a (pozostając w temacie głowy) moje włosy mają dziś wyjątkowo zły dzień?! Zawsze przecież mogłam nie mieć nogi, być łysa i walczyć z rakiem.
Albo od świtu do nocy siedzieć w kuchni i gotować dla męża tyrana, który kupiłby mnie za worek kartofli.
Albo siedzieć w kiciu czy płonąć na stosie za nie takie poglądy.
A zamiast tego mam piękne, szczęśliwe życie. Choć takie zwyczajne.
Szkoła Jogi online
w Twoim domu
Chcę poczytać więcej >>>
Co otrzymasz?
- Wysoką jakość domowej praktyki jogi w każdym wymiarze.
- Dostęp do unikalnych materiałów niedostępnych nigdzie indziej w sieci.
- Kameralną atmosferę w obliczu wzajemnego wsparcia wyjątkowej społeczności
Dołącz do nas >>>
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: