Pochodzę z małego miasta. Takiego prawdziwego mikrusa. Według oficjalnych danych mieszka tam tylko nieco ponad 3.000 mieszkańców. Niemniej jednak to właśnie ono w dużej mierze mnie ukształtowało i to do niego chętnie wracam nie tylko myślami.

Pochodzenie niczego nie warunkuje

Ludzie z małych miast miewają specyficzną mentalność. Nie chcę tutaj generalizować, bo jest wiele osób, które mierzą naprawdę wysoko i zdobywają szczyty jeden za drugim. Niektórzy jednak żyją w przeświadczeniu, że urodzenie oraz miejsce, w którym się wychowujemy, warunkuje całe nasze życie. I tym samym już na wstępie podcinają sobie skrzydła, twierdząc, że skoro nie urodzili się w San Francisco, Londynie albo chociażby w Warszawie, to nie mogą od życia oczekiwać zbyt wiele. Bo możliwości są tylko tam i nigdzie indziej.

Tymczasem możliwości są wszędzie, a jedyne ograniczenia to takie, które sami sobie nakładamy.

Nic samo się nie udaje

Wpadając w odwiedziny do „siebie” (choć w sumie ciężko nazwać tak to miejsce, bo dawno już tam nie mieszkam), często słyszę zdanie typu: Tobie to się udało! albo Miałaś szczęście!

Tego co robię nie uznaję za jakiś sukces i drogę wartą do naśladowania. Do władzy i pieniędzy jeszcze nie doszłam. Z naciskiem rzecz jasna na jeszcze ;) A tak zupełnie serio – wychodzę z założenia, że każdy jest kowalem własnego losu. Dlatego twierdzenie, że tego czy tamtego nie mogę zrobić, bo miałam nieszczęście urodzić się w złym miejscu, to po prostu szukanie wymówki. I brak wiary we własną sprawczość.

plaża ślesin

Teorię sukcesu, jej złożoność i ogromną wartość ciężkiej pracy bardzo fajnie opisuje w swojej książce „Poza schematem” Malcolm Gladwell. Publikacja w ciekawy i poparty przykładami sposób obala mit, mówiący o tym, że niektórzy po prostu mieli szczęście, nic nie zrobili, a sukces znalazł ich sam. W żadnym wypadku nie jest to książka z serii „jesteś zwycięzcą” lub „możesz wszystko”, tylko rzetelne analizowanie biografii. Talent to kwestia dość mocno przereklamowana, a historie od „pucybuta do milionera” w rzeczywistości wyglądają zupełnie inaczej niż w filmach. Więcej na temat zależności między pracowitością a talentem poczytacie w jednym z poprzednich wpisów.

Miejsce w którym się urodziliśmy naprawdę niczego nie warunkuje. Oczywiście, kształtuje nas, tak samo jak robią to ludzie, którymi się otaczamy. Jednak dorastając – coraz bardziej świadomie możemy sami sobie dobierać towarzystwo.

Na pewno jednak ogromny wpływ na to, co nam się udaje a co nie, ma nasze zaangażowanie, pasja i entuzjazm. Oraz po prostu zwyczajna praca.

Wielkość miasta a dostępność

Jasne, są rzeczy, w których mieszkanie w dużym mieście albo pomoc rodziców jest bardzo pomocna. Pisałam Wam kiedyś o tym, że jak byłam mała, marzyłam o tym, żeby zostać baletnicą. Nieskromnie powiem, że to bardzo wartościowy wpis. Jednak to marzenie nie przetrwało zderzenia z rzeczywistością. Najbliższa szkoła baletowa była oddalona od nas o ponad 100 km. Dlatego nie bardzo była możliwość, żeby dojeżdżać tam na zajęcia.

Niewykluczone jednak, że właśnie przez to zafascynowała mnie joga. W pewnym momencie dotarło do mnie, że na poziomie fizycznym ma całkiem spore powiązanie z baletem. I że lepiej późno niż wcale ;)

Dlatego dziś nie żałuję i wcale nie jest mi smutno, że baletowa edukacja potoczyła się tak, a nie inaczej. Cieszę się również z tego, że miałam okazję wychowywać się i dorastać w takim a nie innym miejscu. Ślesin, czyli miasto z którego pochodzę, to przepiękny kawałeczek świata. Niby zwyczajne. Bardzo możliwe, że ktoś powie, że  niczym nie różni się od tysięcy polskich miast. Jednak dla mnie jest skarbnicą wspomnień i wzruszeń.

Od przedszkola do…

Z tym przedszkolem to trochę przesada, bo nienawidziłam tam chodzić. Spędziłam w nim jakiś tydzień i za nic w świecie nie pozwoliłam się tam więcej zostawiać. Ale nie ma się co nad tym rozwodzić.

ślesin podstawówka

Mieliśmy jedną podstawówkę, którą zaczęłam już w wieku 6 lat. Przez długi czas byłam jedynaczką, więc z nudów nauczyłam się pisać, czytać, liczyć i jeszcze kilku innych sztuczek przydatnych pierwszoklasiście. Dlatego rodzice, w porozumieniu z psychologiem, doszli do wniosku, że w sumie to zerówka nie jest mi już potrzebna i można ją pominąć.

Jezioro znajduje się dwa kroki od szkoły, dlatego na wuefach czasem biegaliśmy brzegiem. A latem rzecz jasna spędzaliśmy dużo czasu w wodzie. Ale to już indywidulanie, nie w ramach zajęć. Obecnie obok znajduję się orlik, tartanowe bieżnie i inne ciekawe oprzyrządowania. Za moich czasów tego nie było. I też było fajnie.

jubilat ślesin

Mówiąc po papiesku – po szkole chodziliśmy na oranżadę. Taką na miejscu, którą trzeba było wypić pozostając w sklepie. Zapamiętałam ją jako ogromną butlę, której nigdy nie udało mi się wypić w całości, bo od gazu aż wychodziły oczy. Mocno się zdziwiłam, gdy po latach okazało się, że to tylko 0,3 litra. Jubilat nadal stoi tak jak stał, nawet nazwa się nie zmieniła ;)

gimnazjum w ślesinie

Gimnazjum też mieliśmy jedno. Chodziły do niego dzieci z okolicznych wiosek z całej gminy. W ten sposób z 4 klas podstawówki zrobiło się 8 czy 9 klas gimnazjum. Masa ludzi, całkiem sporo różnych rozrób wynikających z tego, że jedni chcieli zabłysnąć przed drugimi. Przywilej młodości, czy może bardziej głupota.

Nie byłam pierwszym pokoleniem gimnazjalnym, mimo wszystko jednak gdy zaczynałam, jeszcze nie wszystko było gotowe. Otwarta była tylko część szkoły, przez co mieliśmy 2 zmiany. Cały pierwszy semestr chodziłam na popołudnie, więc gdy wracałam do domu, za oknem panowały już egipskie ciemności. I to dosłownie! Szkoła powstała na niezagospodarowanym terenie, w związku z czym dojazd nie był oświetlony. Ba, nie było nawet twardej nawierzchni. Dlatego szło się przez błoto i z latarką. Ale przynajmniej było zabawnie i niestandardowo.

Sala gimnastyczna została otwarta dopiero na ostatnim semestrze, więc za bardzo się nią nie nacieszyłam. Wcześniej mieliśmy zajęcia na korytarzach a kiedy tylko się dało – na świeżym powietrzu. Tutaj również jezioro było o krok, więc biegi wzdłuż brzegu, przez las były standardem.

Swoją drogą – jestem trochę ciekawa co stanie się teraz z tym budynkiem na skutek reformy szkolnictwa?

dom kultury ślesin

Obok gimnazjum znajduje się obecnie dom kultury. Dawniej mieścił się w rynku, w małym lokalu. Jak byłam w podstawówce, to bywałam tam całkiem często. Wygrałam kiedyś jakiś konkurs dla dzieci śpiewających, przez co późnej chodziłam tam na zajęcia śpiewu.

Liceum już w miasteczku nie mieliśmy, dlatego musiałam dojeżdżać do większego, oddalonego o jakieś 20 kilometrów. Była to zresztą najbliższa szkoła o sensownym poziomie. Z wyborem liceum wiąże się też ciekawa historia typowego, zbuntowanego gimbusa. I brzmi ona mniej więcej tak: kończąc gimnazjum wygrałam konkurs astronomiczny, przez co mogłam wybrać sobie liceum z pominięciem procesu rekrutacji. Bardzo chciałam iść do szkołydlaprawdziwychkujonów w Toruniu. Jednak rodzice się nie zgodzili, nie chcieli, żebym mieszkała w bursie. Wtedy moja duma była urażona. Dziś mocno się cieszę, bo elitarne szkoły, to chyba jednak nie moja bajka.

Wielkopolskie Mazury

Ślesin wielu osobom znany jest jako miejscowość typowo turystyczna. I taka faktycznie jest. Podobno fajniej niż na Mazurach. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, bo na Mazurach nie byłam.

Niemniej jednak od dziecka pamiętam, że zawsze w sezonie letnim ludzi robiło się kilka razy więcej. Bliskość jezior sprawiała, że odwiedzali nas turyści z całej Polski, jednak chyba najwięcej osób przyjeżdżało z Łodzi i okolic.osir ślesin

plaża w ślesinie

plaża osir ślesinplaża osir ślesinPod względem turystycznym miasto cały czas się rozwija. Nie mieszkamy tam już od dobrych kilku lat, jednak co pewien czas wpadam w odwiedzimy. I zawsze napotykam coś nowego, jakieś zagospodarowanie plaży, nowy lokal, czy ścieżkę rowerową. Na jego temat pisałam nawet pracę magisterską, na studiach które kończyłam jeszcze w Polsce.

molo w ślesinie

Pojawiło się nawet molo. Prawie jak w gdyńskim Orłowie.

plaża zachód słońca

Podczas wizyty mieliśmy również okazję zjeść kolację z widokiem na przepiękny zachód słońca.

joga ślesinbioderma filtr mineralny

natalia knopek joga

Tym razem znalazłam lokalne Malediwy. Egzotyka i splendor na wyciągnięcie ręki ;)

Do dyspozycji jest oczywiście wiele wypożyczalni, które oferują nam różnego rodzaju sprzęt sportowy i rekreacyjny. Powstał tu również wakepark i park linowy. Dlatego nawet jeśli pogoda nie jest typowo plażowa, to i tak nudzić się nie będziemy.

plaża w ślesinie

Ja sama bardziej lubię te mniej uczęszczane miejsca.

Jak ryba bez wody

Kiedyś na jednym z wykładów na duńskiej uczelni słyszałam o teorii, niestety nie pamiętam czyjego autorstwa,  mówiącej o tym, że ludzie lubią wracać do warunków, które znają z dzieciństwa. I tak osoby, które mieszkały w domku jednorodzinnym, nawet jeśli wyprowadzą się do drapacza chmur, w pewnym momencie odczują tęsknotę za tym, co znane.  I będą chciały wracać. Tak samo jak osoby wychowane w mieście, po przeprowadzce na wieś, często odczuwają brak miejskości i chcą wracać.

ślesin jezioro

Nie wiem na ile ta teoria sprawdza się w praktyce, jednak sama o sobie mogę powiedzieć, że w moim przypadku tak jest w istocie. Cygańska mentalność sprawiła, że w „dorosłym życiu” miałam okazję mieszkać w kilku krajach i wielu miastach. I że tym, czego brak odczuwam najbardziej, jest woda. I ogród za domem. Gdy w podsumowaniu urodzinowym pisałam Wam, że marzy mi się przeprowadzka, to na myśli mam właśnie uzupełnienie życia o te brakujące elementy.

Miejmy nadzieję, że za jakiś czas się uda :)

W parze ze słońcem

Trochę o zdrowym opalaniu pisałam Wam już w relacji z naszej podróży do Neapolu. Tam też prezentowałam Wam filtr mineralny Bioderma Photoderm Mineral Spray o SPF 50+. Sprawdza się, więc jest ze mną nadal.

bioderma filtr mineralny

Filtry mineralne  od tych chemicznych różnią się tym, że ich cząsteczki są na tyle duże, że zamiast wnikać w głąb skóry, tworzą warstwę ochronną na jej powierzchni. Ta właśnie warstwa odbija lub rozprasza promienie słoneczne.

Do grupy filtrów mineralnych zaliczają się dwa związki:

  • Dwutlenek tytanu (Titanium dioxide)
  • Tlenek cynku (Zinc oxide)

Związki te są bardzo dobrze tolerowane przez skórę. Dlatego mogą być stosowane nawet przez największych wrażliwców oraz małe dzieci. U mnie filtr nie powodował powstawania wyprysków, a moja skóra ma niestety ogromne skłonności do zapychania. Nie powodował również reakcji alergicznych u męża, który miejscowo zmaga się z AZS.

Filtry mineralne są fotostabilne, w praktyce oznacza to, że nie tracą swoich właściwości pod wpływem słońca czy czasu. Dlatego w idealnym środowisku nie wymagałyby ponownej aplikacji. W nieidealnym, czyli tym naszym zwykłym, potrzebują reaplikacji po kąpieli lub intensywnym wysiłku fizycznym, podczas którego mogą po prostu spłynąć.

bioderma filtr mineralny

Konkurs w którym samodzielnie wybierasz nagrody

Wraz z marką Bioderma przygotowaliśmy dla Was konkurs. Do wygrania jest… to co sami sobie wybierzecie z portfolio marki!  Fajnie, prawda? :)

Jak wziąć udział w konkursie?

  • Napisz w komentarzu (tutaj pod wpisem lub na Facebooku pod tym postem) nazwę miejsca, które darzysz szczególnym uczuciem. Może to być to, z którego pochodzisz to, w którym mieszkasz, albo chcesz zamieszkać. Może być też jakieś zupełnie nieosiągalne, które po prostu pojawia się w Twoich marzeniach.
    Możesz uzasadnić swój wybór, ale nie musisz.
  • W komentarzu dodaj również linka do nagrody, którą chcesz wygrać i którą samodzielnie wybierasz sobie ze strony Bioderma. Możesz wybrać dowolny produkt.
  • Konkurs trwa od teraz do 27.08 do północy
  • Wygrywają 3 osoby
  • Lista zwycięzców pojawi się pod tym postem najpóźniej 4.09

Powodzenia!


Lista zwycięzców:

Wyślijcie mi proszę na maila swoje adresy, żebyśmy mogli przesłać Wam nagrody :)

ślesin żagle

Wpis powstał we współpracy z marką Bioderma.

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

 

No more articles
Close