Kwestia jedzenia to obecnie temat na topie. O tym, że każdy Polak zna się na polityce, piłce nożnej i medycynie – wiadomo nie od dzisiaj. Teraz dochodzi do tego jeszcze specjalizacja w dziedzinie dietetyki. I fitnessu rzecz jasna. Zastanów się, czy to wciąż zdrowe dbanie o siebie, czy może już ortoreksja.

Zdrowe do granic możliwości

Szaleństwo na punkcie zdrowego jedzenia trwa w najlepsze. Rolnictwo ekologiczne kwitnie, sklepy ze zdrową żywnością przeżywają swój moment chwały. Dietetycy i spece od żywienia zbierają pokaźne żniwa. Przyglądamy się etykietom kupowanych towarów i coraz bardziej świadomie wybieramy to, co wkładamy do koszyka.

Nie ma  w tym nic złego. W gruncie rzeczy to zupełnie pozytywne zjawisko. Zwłaszcza w czasach, kiedy wiele produktów jest naszpikowanych chemią aż po kokardę.

Niemniej jednak we wszystkim trzeba zachować umiar. W zdrowym żywieniu także. Przesada, nawet w tym wypadku, może nam wcale nie wyjść na zdrowie.

Bratman i jego eliminacja

Historia Stevena Bratmana może się niektórym osobom wydać znajoma. Lekarz ten w dzieciństwie został zdiagnozowany jako osoba uczulona na jajka i mleko, przez co musiał wyeliminować je ze swojego jadłospisu. Na początku wydawało się to trudne, jednak przy odrobinie samodyscypliny można było z tym żyć. A skoro to się udało – Bratman zaczął eliminować kolejne produkty, które potencjalnie szkodziły zdrowiu. Oczywiście, było to coraz trudniejsze. Jednak trzymanie się swoich wytycznych i postanowień dawało coraz większą satysfakcję. Na tyle dużą, że w pewnym momencie stało się dla Stevena motorem napędowym całego życia.

Krótko mówiąc – Bratman wpadł w obsesję na punkcie tego, co ląduje na jego talerzu. Dlatego nie ufał temu, co przyrządzali dla niego inni, albo temu, co mógł kupić. Zaczął jadać tylko posiłki, które sam dla siebie ugotował. Maniakalnie tworzył dla siebie coraz to nowe diety i ograniczenia.

Dopiero po dłuższym czasie dotarło do niego, że to co robi nie jest ani normalne ani mądre. I że dla organizmu i zdrowia psychicznego przynosi więcej szkód niż korzyści. Sam u siebie zdiagnozował tę przypadłość jako orthorexia nerviosa. I zauważył, że tą nową jednostka chorobową dotkniętych jest coraz więcej osób.

Choruje dusza nie jelita

Ortoreksja to jedna z tych chorób, które rodzą się w głowie. Podobnie zresztą jak inne zaburzenia odżywiania, takie jak chociażby anoreksja czy bulimia. Specjaliści podejrzewają, że ona również bezpośrednio łączy się z niskim poczuciem własnej wartości i wiecznym poczuciem, że nie jest się wystarczająco dobrym.

Gdy mowa o ortoreksji, kluczowa jest tutaj również podatność na sugestie. Media aż huczą od ostrzeżeń na temat niezdrowej żywności, jednak w różnym stopniu przywiązujemy wagę do tych informacji. Niektórzy puszczają je miedzy uszami, inni uznają za słuszną filozofię.

Początki ortoreksji zwykle są bardzo niewinne. Najczęściej zaczynają się klasycznym „muszę wreszcie wziąć się za siebie!” O ile jednak wielu z nas w swoim postanowieniu wytrzymuje co najwyżej od poniedziałku do środy, o tyle niektórzy biorą je sobie do serca aż za bardzo.

Ortoreksja i perfekcja

Przesadne dbanie o zdrowie swojej diety dotyka przede wszystkim osoby, które za wszelką cenę dążą do perfekcji. Tacy ludzie w dużej mierze koncentrują się na sobie i wychodzą z założenia, że dzięki odpowiedniemu żywieniu, są w stanie uchronić się przed chorobami i wydłużyć swoje życie.

Ponadto, tak jak wiele innych zaburzeń – często jest to próba odwrócenia naszej uwagi od konkretnych emocji. Zamiast zająć się tym, co faktycznie nas dotyka, nadmiernie skupiamy się na jedzeniu.

Pogłębianie się  symptomów nie ma końca. Zawsze przecież można jeść jeszcze zdrowiej. I w ten sposób stopniowo jedzenie przestaje być jedynie częścią naszego życia, a staje się jego celem. Takim pod który dopasowuje się całą resztę.

Od ust sobie odejmę

W teorii komponowanie dań z jak najzdrowszych składników powinno mieć pozytywny oddźwięk. Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej. Odbija się bardzo niekorzystnie nie tylko na naszym zdrowiu fizycznym, ale również psychicznym.

Dieta mocno wykluczeniowa w konsekwencji staje się bardzo monotonna i pozbawia organizm wielu składników odżywczych. Ma to swoje konsekwencje w funkcjonowaniu całego organizmu.

W kwestii psychicznej – prowadzi do wyobcowania. Ortorektyk zwykle wierzy, że robi coś dobrego, wielkiego, a cała reszta otaczającego go społeczeństwa, po prostu żyje w niewiedzy. Dlatego nawołuje do zmiany również swoje otoczenie, a gdy nie spotyka się ze zrozumieniem, wraz ze swoją filozofią, zamyka się w swojej skorupce.

Rezygnuje z kontaktów z rodziną, spotkań ze znajomymi czy jedzenia poza domem, w obawie przed niewystarczająco zdrowym jedzeniem.

Umiar, dystans i zdrowy rozsądek

Jest dość spora różnica między zdrowym dbaniem o siebie a obsesją.

W dobie śmieciowego jedzenia i żywności faszerowanej chemią, zdrowe odżywianie wydaje się być jedynym słusznym rozwiązaniem. Jednak tak jak ze wszystkim – nie można przesadzić. Jeżeli ktoś nie jest w stanie zrobić zrobić wyjątku od swojej diety, a planowanie posiłków pochłania lwią część czasu i energii, to możesz mieć podejrzenie, że coś jest nie tak.

Zdrowe żywienie staje się kolejną modą, która niestety może mieć niekorzystne skutki. Ortoresja jest poważnym zaburzeniem, wymagającym pomocy specjalisty.

 

Jesz po to, żeby żyć, a nie żyjesz po to, żeby jeść. A jeśli masz wrażenie, że jest odwrotnie, zastanów się, czy przypadkiem nie zaczynasz przekraczać niebezpiecznej granicy.

 

 

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close