W jednym z poprzednich postów obiecałam, że pokażę, co jest w mojej szafie. Oto nadchodzę z gotowym zestawieniem. We wpisie poczytacie również trochę o tym, co nosi się w Danii, jaki to miało wpływ na moją garderobę i dlaczego uwielbiam zakupy w second handach.

Wpływ duński

Dwa poprzednie sezony wakacyjne spędziłam w Danii. A tam pogoda jest nieco inna niż nasza. Choć patrząc na to, co dzieje się za oknem w lipcu, mam wrażenie, że czerpiemy pogodowe inspiracje wprost ze Skandynawii. Niemniej jednak tam zdarzały się takie lata, że praktycznie cały czas chodziłam w długich spodniach. Często również w swetrach. A nawet w kurtce.

Przed wyjazdem do Danii byłam ogromną miłośniczką letnich, zwiewnych sukienek. Tam okazały się zupełnie nieprzydatne, więc zostawiłam je w Polsce, w pudle u rodziców. Wiem, że zgodnie ze wszystkimi wytycznymi powinnam je po prostu wywalić, skoro nie nosiłam ich przez cały sezon (a nawet dłużej!). Ale nie zrobiłam tego, bo jakoś nie widziałam w tym sensu. Zwłaszcza, że były w naprawdę dobrym stanie i po prostu je lubiłam. Obecnie bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłam, bo uchroniło mnie to przed koniecznością zakupów.

Nie lubię, naprawdę bardzo nie lubię kupować ubrań. Zawsze przeraża mnie świadomość, że jak już wejdziemy do galerii, to wszystkie sklepy serwują nam to samo. I później wszyscy na ulicach wyglądamy identycznie. Chyba dlatego tak bardzo polubiłam zakupy z second handach. Przez to niestety nie jestem w stanie w żaden sposób podlinkować Wam rzeczy, które znalazły się we wpisie.

A skoro już mowa o identyczności – wiele osób ceni sobie styl skandynawski, jako wyznacznik prostoty i elegancji. Nie wiem jak w samej Kopenhadze, bo tam byłam za krótko, by to stwierdzić. Być może faktycznie jest to może inspiracji. Jednak na północy, tam gdzie mieszkaliśmy, większość osób ubierała się na czarno z domieszką bieli lub szarości, ponieważ… tylko takie rzeczy były w sklepach. Serio. W większości butików nie było żadnego wyboru. Kilka modeli ubrań wywieszonych w najróżniejszych rozmiarach, żeby sklep wydawał się pełny.

Swoją drogą – jeśli zainteresuje Was ta tematyka, mogę zrobić osobny wpis na ten temat. Dajcie znać w komentarzu :)

 

koszulka w paski

Buty na obcasie

To jest jedna z rzeczy, z których na przestrzeni ostatnich lat po prostu się wyleczyłam. Serio kiedyś miałam jakieś dziwne poczucie obowiązku, dotyczące noszenia butów na obcasie. Mam 160 cm wzrostu i wydawało mi się, że zakładanie wyższych butów jest po prostu moją powinnością. Poza tym (i tutaj zostawiam miejsce na śmiech pogardy) był w moim życiu czas, kiedy stwierdziłam, że jestem po prostu gruba, więc doszłam do wniosku, że takie buty fajnie mnie wizualnie wyszczuplą. Uprzedzając pytania – nie, nie ważyłam dużo więcej niż teraz. Trochę tak, ale nie tyle, żeby od razu nazywać siebie grubasem. Na szczęście i z takich rzeczy udało mi się wyrosnąć.

Teraz buty na obcasie noszę jedynie na specjalne okazje. Pozostałą część życia spędzam w tych płaskich i czuję się z tym świetnie. Z Danii przywiozłam sobie również pomysł na wygodę jaką jest noszenie adidasów czy trampek do sukienek. Teraz w Polsce również jest to na porządku dziennym, jednak gdy wyjeżdżałam, to tak nie było. Dlatego na miejscu był to dla mnie trochę szok. Zwłaszcza, że adidasy pojawiały się zawsze, nawet w stylizacjach z założenia eleganckich, a nie tylko w tych luźnych i codziennych.

 

szorty i biała bluzka

 

letnia sukienka

Powrót do kraju

Tak jak pisałam wyżej, wiele moich letnich ubrań przeleżało sobie trochę w pudle. Ich zaletą jest to że… nigdy nie były modne. I nadal nie są ;) Dzięki temu spokojnie mogę je sobie nosić i nikt nie wytknie mi, że coś nie jest z tego sezonu.

Większość z tych rzeczy znacie już ze zdjęć, ale postanowiłam zestawić wszystko razem.

Koszulki z krótkim rękawem

Mam ich tyle co na zdjęciu, czyli bodajże 8. Gładkie lub w paski, bez napisów czy ozdób. Ta na samym wierzchu to nowy nabytek, trochę na przekór tej duńskiej bieli i czerni. Nie lubię krzykliwych kolorów, dlatego raczej nieprędko kupię sobie czerwoną czy zieloną koszulkę, ale wzory bardzo sobie cenię.

 

co jest w mojej szafie

aranżacja balkonu w bloku

Spodenki

Mam 3 pary krótkich spodenek, kupione jeszcze przed wyjazdem do Danii. Te na samej górze to po prostu długie spodnie z odciętymi nogawkami. Pamiętające bardzo dawne czasy ;)

 

szorty na lato

plaże-w-neapolu

Spodnie

Oprócz tego, co na sobie podczas robienia zdjęć ;) w szafie są jeszcze 4 pary. Klasyczne czarne kupione zimą, beżowe wieloletnie i te we wzory – nie planowałam ich, ale wypatrzyłam w jednym z sh i doszłam do wniosku, że mogą być fajną odmianą. Jestem z nich zadowolona, bo dobrze się komponują z gładką górą.

A ananaski w tle to wesoły kombinezon. Dorośli poważni ludzie, lubią dorosłe rzeczy ;)

 

spodnie na lato

 

co mam w szafie

Bluzki z długim rękawem

Ukochana koszula w kratę. Mam jeszcze jedną, grubą, flanelową, ale teraz na nią zbyt ciepło. Ta z kwiatowym motywem to też dawny nabytek z sh, rozmiarowo jest na mnie za duża, ale bardzo lubię ją nosić w takiej luźnej wersji.

Nowa jest koszula w coś à la azteckie wzory. Noszę ją ostatnio prawie wszędzie, polubiłyśmy się.

 

bluzki z długim rękawem na lato

 

18812724_1299914740106427_8177114713604227072_n
18580128_133358107214966_6934617426906578944_n

Sukienki

Czyli to, czego w Danii brakowało mi najbardziej. 6 sztuk w tym jeden kombinezon, który przewijał się praktycznie na wszystkich zdjęciach z Włoch. Lubię sukienki, bo po prostu nie trzeba myśleć nad zestawieniami. Jedna rzecz i człowiek jest gotowy do wyjścia. Zimą często również część z nich nosiłam, tyle że w zestawieniu z rajstopami i cięższymi butami. W Danii robiłam to bardzo rzadko, bo jednak wiatr średnio na to pozwalał.

 

sukienki w mojej szafie

 

sukienka na wesele

 

sorrento-widok-port

Sukienki maxi

Wiem, że przy moim wzroście nie powinno się takich nosić, ale nic nie poradzę, że po prostu lubię. Zdjęcia z zeszłego roku, jedno chyba nawet z przed dwóch lat. Też sh. Zawsze aplikuję je sobie na samym początku lata, gdy nogi jeszcze takie blade ;) i nie do końca wiadomo, czy jest zimno czy ciepło.

13725580_266522107061838_498647592_n
kreta-plaza

Ubrania do pracy

Nie mam typowej pracy, która wyznaczałaby mi jakiś dress code. Moim uniformem są legginsy. A wszelkie inne spotkania są na tyle nieformalne, że nie mam potrzeby posiadania w szafie garsonki, marynarek czy białych koszul.

19425001_1519666888097407_2208229337562349568_n

Co dokupiłam?

Po spotkaniu ze stylistką, o którym pisałam Wam na blogu, dostałam od Dobrochny gotową listę rzeczy, które byłyby mile widziane w mojej szafie. Wszystko ładnie podane wraz z linkami do bezpośredniego zakupu. Było tam kilka sukienek, białe spodnie, jakieś krótkie spodenki. Nie miałam czasu przyjrzeć się temu od razu, postanowiłam zrobić to nieco ponad tydzień temu. I wiecie co? Okazało się że WSZYSTKO jest już wykupione. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że zakupy ubraniowe to aż tak poważna sprawa i że trzeba się z tym spieszyć.

Jestem słaba w kupowanie nowych ubrań, ale traktuję to jako zaletę. Przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia, że znów kupiłam coś, czego nie potrzebuję.

Rzeczy nad którymi faktycznie się zastanawiałam, to czarna spódnica, oczywiście wyprzedana, ale i tak chętnie kupiłabym coś podobnego. Dlatego jeśli wiecie, gdzie można znaleźć taką najprostszą z możliwych to piszcie proszę.

Druga rozważana rzecz to białe spodnie. Zamówiłam sobie nawet takie, ale okazały się sporo za duże. Szukam dalej.

hmprod4BE21A06I-A11@8

Źródło zdjęć 1 | 2

Co jest w mojej szafie oprócz ubrań?

Od pewnego czasu w mojej szafie znajduje się również prasowacz parowy  SteaMaster i powiem szczerze, że jestem pod ogromnym wrażeniem. To naprawdę fajny sposób na szybkie prasowanie i jednocześnie odświeżanie ubrań. Na początku wydawało mi się, że takie coś nie może prasować. No bo jak to? Tak bez deski? I bez całego ciężaru żelazka?

Ale prasuje i to naprawdę bardzo dobrze.
co mam w szafieco mam w szafie

Używam go od kilku tygodni i prasuję nim wszystko co mam w szafie, łącznie z rzeczami, których kiedyś wcale mi się nie chciało traktować żelazkiem. Chyba dlatego, że to zupełnie inny rodzaj pracy.

Zacznijmy od tego, że nienawidzę prasować. Jak wieszam pranie, robię to z taką pieczołowitością, żeby po wyschnięciu było gotowe do założenia. Oczywiście nie ze wszystkim da się to zrobić, zawsze jednak prasowania jest dzięki temu mniej. Zawsze przerażało mi to rozstawianie deski (nie mamy miejsca w mieszkaniu, by stała sobie na stałe) i czekanie aż żelazko się nagrzeje. Dlatego zwykle starałam się prasować hurtem, co kończyło się na tym, że często kupka rzeczy leżała i czekała na swoje lepsze jutro. Jakoś nie mogłam się zmusić do tego, by prasować od razu po praniu.

Do tego dochodzą moje dwie lewe ręce, dzięki którym zawsze podczas prasowania coś się zagniecie. Wyprasuję jedną stronę, przekładam na drugą, prasuję i okazuje się, że tym samym pogniotłam tę pierwszą. Nie nadaję się, nie lubię i wcale się z tym nie kryję.

prasowanie parą steamaster

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przy użyciu SteaMastera sprawa wygląda inaczej. Jest gotowy do pracy w kilka sekund, niczego nie trzeba specjalnie rozstawiać, przynosić ani szykować. Dlatego prasowania nie robię już hurtowo, zwykle po prostu prasuję to, czego aktualnie potrzebuję. Choć idzie to na tyle szybko, że często “przy okazji” przeprasuję całą szafę.

SteaMaster jest bardzo prosty w obsłudze, wystarczy wlać do niego wody i włączyć. Trzeba jednak pamiętać o tym, by wlewać wodę destylowaną. Ale to nie jest duży problem, bo jest ogólnie dostępna na stacjach benzynowych, w marketach i sklepach z materiałami budowlanymi.

 

prasowanie parą

Odkąd prasuję parą nie wyciągnęłam żelazka, więc to chyba wystarczający dowód, że po prostu się sprawdza. Bardzo podoba mi się to, że nie potrzebuje deski do prasowania. Prasujemy od razu na wieszaku, co bardzo ułatwia prasowanie chociażby sukienek.

Nie ma możliwości, żeby coś nim przypalić. SteaMaster nie niszczy tkanin, nie pozostawia śladów i nie nabłyszcza tkanin.  Prasowacz nie chlapie również wodą ani nie moczy ubrań, a tego trochę się obawiałam. Po prasowaniu są od razu gotowe do użytku. Poza tym para fajnie odświeża garderobę, po prasowaniu rzeczy pachną jak świeżo po praniu. Podobno usuwa również zapach papierosów, ale nie miałam jak tego sprawdzić, bo dawno nie przebywałam w towarzystwie palaczy. Nie wiem też jak jest z prasowaniem rzeczy na kant. My takich nie nosimy, więc nie było na czym wypróbować.


prasowanie parą steamaster

beżowe spodenki

 

I jeśli się zastanawiacie, to tak – do męskiej ręki również pasuje ;)

Wraz ze SteaMaster przygotowaliśmy dla Was fajną zniżkę -na hasło: simplife otrzymacie 10% rabatu na zakup stacjonarnych modeli prasowaczy parowych.  Rabat będzie ważny do 26.07.

 

prasowanie parą

 

Wiecie już, co jest w mojej szafie. Szału nie ma, ale mi taki stan rzeczy jak najbardziej odpowiada. Jeśli będziecie zainteresowani rozwinięciem tematu o duńskim sposobie życia i ubierania – dajcie znać.

moja szafa
Wpis powstał przy współpracy z SteaMaster.

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close