Znacie taki kawał?
Na budowie pracownik jeździ z pustymi taczkami tam i z powrotem. Kierownik w końcu go pyta:
– Dlaczego jeździsz z pustymi taczkami?
– Szefie taki zapierdziel, że nie mam czasu nawet załadować!
Z nami jest podobnie.
Często jesteśmy tak zajęci samą zajętością, że wyrwani nagle z całego tego letargu, nie jesteśmy w stanie powiedzieć co i po co robimy. Czy dużo różnimy się w tej chwili od człowieka biegającego z pustymi taczkami?
Niekoniecznie.
W naszej kulturze miłujemy się ostatnio w gloryfikowaniu zajętości. Licytujemy się w tym, kto więcej pracował, mniej spał i szybciej odpisał na maile.
Osobę, która ma czas, traktujemy z delikatnym pobłażaniem. Bo przecież skoro nie jest zajęta, to znaczy, że nie jest ważna.
Zajęty byciem zajętym.
Jako ludzie, jesteśmy mistrzami marnotrawienia czasu. Albo inaczej – często inwestujemy go zupełnie nie tam, gdzie potrzeba.
I nie, nie chodzi mi tutaj o wypełnianie swojego organizera po brzegi, tak żeby pomiędzy pracą, zajęciami jogi, a kursem kreatywnego pisania, nie było nawet czasu podrapać się po tyłku
Jestem od tego tak szalenie daleka, jak tylko być można.
Złe inwestowanie czasu, w moim rozumowaniu, polega na tym, że zbyt wiele czasu poświęcamy na to, co mało ważne. Na to by zyskać aprobatę, przypodobać się albo podnieść swoje poczucie wartości. W ten sposób masę energii wkładamy w epatowanie zajętością. W końcu zajęty, znaczy ważny. A poczucie ważności, to jedna z podstawowych potrzeb każdego człowieka.
Zajęty, znaczy bardzo ważny.
Z tego błędnego przekonania, rodzi się szereg działań, które szkodzą nam samym.
Nie mam czasu, ciężko jest się ze mną umówić, trzeba o mnie myśleć z wyprzedzeniem, więc… jestem ważny. Tak chcemy to widzieć.
Jednak nic bardziej mylnego.
Bycie zajętym sprawia, że żyjemy w ciągłym pośpiechu. Cierpią na tym nie tylko nasze relacje, ale również my sami.
Robimy wszystko na kolanie, byle jak i na odczepnego. Zapominamy, nie możemy się skupić, mamy problemy z zaśnięciem w nocy i porannym wstawaniem. Jemy w biegu, w najlepszym wypadku na stojąco, tyjemy, chudniemy, zawsze coś jest źle.
Wszystko w imię ważności i zajętości tej naszej codziennej.
Co mówi o Tobie Twoja zajętość.
Niestety rzadko kiedy jest tak, że ludzie faktycznie odbierają taki obraz Ciebie, jaki chcesz im przedstawić. Co więcej – często widzą lepiej, bo patrzą na wszystko z szerszej perspektywy.
W rezultacie zamiast zajętego, poważnego człowieka pojawiamy się po prostu jako ktoś, kto nie potrafi zażądać własnym czasem. Albo jest najzwyklejszym w świecie egoistą, który zawsze ma coś ważniejszego do zrobienia, niż spotkanie się ze znajomym.
Stwierdzenie „jestem zajęty” może być bardzo łatwo odebrane jako przeświadczenie, że Twój czas i Twoje sprawy, są znacznie ważniejsze niż Twój rozmówca. Choć prawdopodobnie wcale nie masz tego na myśli, ta druga osoba zwyczajnie po dziecięcemu tłumaczy to sobie jako – znowu woli pracę niż mnie.
Powoli znaczy… szybciej.
Jeden z wielu paradoksów czasu. W teorii wykonując czynności w zwolnionym tempie, powinniśmy być zdecydowanie mniej produktywni.
W praktyce jednak często działamy szybciej.
Jesteśmy bardziej skupieni na tej konkretnej rzeczy, którą mamy do zrobienia, działamy sobie we własnym tempie i bez stresu. Dzięki temu w dużej mierze odsuwamy od siebie ryzyko błędu jak i czynność sama w sobie jest bardziej płynna, bo nasz mózg nie musi ciągle przeskakiwać pomiędzy wieloma zadaniami.
Takie świadome połączenie, pomiędzy nami a tym co robimy, sprawia, że czas zaczyna płynąć wolniej i w pewnym sensie nam sprzyjać.
Warto na ten temat porozmawiać z rodzicami, a najlepiej z dziadkami. Przypuszczam, że każdy z nich bez wyjątku powie, że kiedyś czas płynął zdecydowanie wolniej. Bo i rzeczy jednocześnie robiło się mniej. A jak już się robiło, to z większym namaszczeniem i bardziej emocjonalnym podejściem.
I tak chociażby pisanie listu – kiedyś było wielkim wydarzeniem, dziś klepiemy maile na potęgę i większej wagi do ich treści nie przywiązuje ani piszący ani czytający.
Mów, jak jest.
Warto zastanowić się nad prawdziwym sensem naszych słów i sposobem w jaki są one odbierane przez naszych rozmówców. Zwłaszcza wtedy, kiedy masz świadomość, że często zdarza Ci się odmawiać przyjemności, spotkań z przyjaciółmi czy po prostu czasu dla siebie, tylko z uwagi na „bycie zajętym”.
Żeby w bardziej ludzki sposób wpłynąć na wyobraźnię i uzmysłowić sobie potęgę swoich wyborów – zamiast ciągle powtarzać „jestem zajęty”, „nie mam czasu” czy „muszę pracować”, powiedz na głos: „tak naprawdę to mogę, ale to nie jest moim priorytetem”.
I faktycznie będziesz mieć rację.
Jednak prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy wypowiesz te słowa na głos, zrozumiesz bezpośredni skutek podejmowanych przez siebie decyzji. I być może zaczniesz zastanawiać się, czy rzeczywiście dobrze hierarchizujesz swoje działania.
A może tak naprawdę nie zastanawiasz się nad tym wcale?
Po prostu robisz wiele rzeczy bez głębszego zastanowienia się i to „życie” samo wybiera za Ciebie.
Twój wybór jest ważny.
Mówienie „nie mam czasu, jestem zajęty”, często mija się z prawdą. W większości przypadków jest to po prostu konsekwencja naszych codziennych wyborów. Bo przecież można było darować sobie oglądanie kolejnych trzech odcinków serialu. Przeglądanie cudzych zdjęć na fejsie też nie było koniecznością. Przesiadywanie do samego końca na nudnym spotkaniu, tylko dlatego, że wszyscy tak robią, też było Twoim wyborem.
Dlatego naucz się przyznawać przed samym sobą, co sprawia, że nie masz czasu na odpoczynek. Że nie masz go dla bliskich, przyjaciół czy na rozwijanie własnego hobby.
Naprawdę masz tak dużo pracy? Czy po prostu dokonujesz złych wyborów?
Życie składa się ze skrawków.
Cały nasz czas, to zlepek najróżniejszych krótkich i dłuższych chwil. By cieszyć się życiem, trzeba nauczyć się smakować jego małe kawałki. W końcu idąc za Susan Wiggs:
“Sposób, w jaki spędzasz każdy kolejny dzień, kiedyś zsumuje się na sposób, w jaki spędziłaś życie.”
Piękne są te chwile, kiedy zatrzymujemy się, by wziąć głęboki oddech. Gdy zasypiamy razem, a nie każde w swoim czasie do ostatniej chwili z nosem w telefonie. Krótkie uśmiechy, codzienne przejawy troski czy miłości. Powolne śniadanie, kiedy mamy czas naprawdę poczuć smak jedzenia.
I poczucie wdzięczności, że nie wszystko jest idealnie, ale jest na właściwym miejscu.
To właśnie jest ważne.
A nie, rozdmuchiwane na prawo i lewo, poczucie bycia szalenie ważnym i niezastąpionym człowiekiem.
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: