“Nigdy nie lekceważ snów — powtarzała jej matka. — To głosy, które mówią o tym, co już wiesz, szepczą radę, której nie wzięłaś pod uwagę.” Tess Gerritsen

Od czasu do czasu każdy tak ma, że nie wie w którą iść stronę. Ani co robić, bo każda z rzeczy wydaje się nie mieć sensu. Albo właśnie go mieć i wtedy ciężko jest wybrać.

Choć w sumie to źle piszę, bo tak naprawdę to, że ja tak mam, wcale nie oznacza, że Wy również. I być może niepotrzebnie generalizuję.

Ale gdyby jednak i Was dopadały chwile zwątpienia – mała rada na to co robić, by problem rozwiązał się sam.

Nie brak snu, a brak snów szkodzi.

Ostatnio na naszych jogowarsztatach w głuszy wpadła mi w ręce książka Osho – Yoga: The Science of the Soul. Przeczytałam kilka pierwszych stron, bo na więcej nie wystarczyło mi czasu. Niemniej jednak czasem zupełnie niechcący, trafia się akurat na te kilka słów, które w danej chwili są najbardziej potrzebne.

Osho pisał w niej, że obecnie problemem ludzkości nie jest niedobór snu, ale brak snów. Pomijając już całą filozofię i ideologię – czasem nawet śpimy na szybko i byle jak. Bez przygotowania, bez zrelaksowania się przed snem, bez zastanowienia się nad tym, że ten sen to jednak nam służy i to lepiej niż cokolwiek innego.

Prześpij się z tym problemem.

Chyba każdy zna to sformułowanie i jak to zwykle bywa z takimi oklepanymi frazesami – one nie biorą się znikąd.

Wczoraj, już po powrocie z warsztatów do domu, nie mogłam zasnąć. Trochę mi się myśli nie mieściły w głowie. Tu było ich za dużo, tam znów za mało. Zastanawiałam się, czy działać tak czy siak czy jeszcze inaczej.

Wtedy przyszło mi na myśl, że może zamiast przed snem przegrzewać zwoje mózgowe, pozwolić, by odpowiedź sama się znalazła.

I, wierzcie lub nie, faktycznie się odnalazła. We śnie zobaczyłam ciąg wydarzeń, które były dokładną odpowiedzią na moje pytanie. A wszystko było tak wyraźne, że dosłownie mogłam tego dotknąć, poczuć i doświadczyć.

Rano obudziłam się absolutnie spokojna. Z takim dziwnym poczuciem, jakby wszystko już samo się rozwiązało. I mimo iż fizycznie nic się nie wydarzyło, to mam jakiś taki wewnętrzny spokój, że idę w tę dobrą stronę.

Polecam spróbować. Bo po co się zamartwiać, skoro rozwiązania same pchają się do głowy?

Przygotuj się.

Jak to zwykle w życiu bywa, mało rzeczy spada nam z nieba. Tak samo i tutaj – jeśli chcemy, by sen był pomocny, trzeba nad tym nieco popracować.

Jednym z najważniejszych kluczy jest rzecz jasna relaks, wszystko dzieje się w stanie głębokiego odprężenia. Najlepiej skupić się wtedy na oddechu i starać się jak najbardziej oczyścić umysł. Następnie po kolei rozluźniać poszczególne partie mięśni, zaczynając od palców stóp, przez nogi, brzuch, ręce aż po sam czubek głowy.

Przed samym spaniem warto również wypróbować jogę na dobry sen.

Gdy już czujemy się odprężeni, przywołujemy myśl, która nas nurtuje, albo pytanie na które poszukujemy odpowiedzi. Jednak myślimy tylko delikatnie, zasiewając zadanie w podświadomości, by rano zebrać jego plony.

A pozostała część robi się sama.

Nie od razu Rzym zbudowano.

Tak samo dzieje się ze snami, też nie wszystko od razu podane jest na tacy. Dlatego ważne, by się nie zniechęcać. Może udać się za pierwszym razem, a może dopiero za którymś z kolei. Ale uda się na pewno, pod warunkiem jedynie, że podejdziemy do tego “na luzie” i nie będziemy zbyt nachalni.

Poza tym często bywa tak, że odpowiedź pojawia się dopiero kolejnej nocy, albo jeszcze później.

Pewność niepewna.

Takie sny nie zawsze bywają tak wyraźne i dosadne, jak to było w moim przypadku. Czasem trzeba się doszukiwać różnych znaczeń i podobieństw.

Bądź otwarty na wszystkie te podpowiedzi. A żeby być bardziej czujnym – najlepiej od razu po przebudzeniu spisać sobie sen na kartce i później próbować go zrozumieć. W przeciwnym wypadku może wylecieć nam z głowy.

I nie, nie jestem zwolenniczką analizowania każdego snu. Nie biegam po domu z sennikiem i nie doszukuję się znaczenia każdego symbolu, bo to już podciągnąć można pod jakąś nerwicę natręctw. Jak to z nutką mojej ulubionej ironii pisał Stanisław Jerzy Lec:

Śnił mi się Freud. Co to znaczy?

Ten sen jednak wydał mi się tak realny, że nie sposób było go zignorować. I może też najzwyczajniej w świcie – po prostu chcę w niego wierzyć.

Samo się.

Dlatego gdy nie wiesz co robić, pytaj sam siebie. A nuż tak naprawdę znasz odpowiedź i niepotrzebnie szukasz gdzieś daleko.

Na ten temat powstało już dużo badań i popartych przykładami wielu znanych osób, które zasypiając z zagadką, rano budziły się z rozwiązaniem.

Dlatego nawet jeśli nie do końca wierzysz w to, co napisałam, a analizę snu wkładasz raczej między bajki to… w chwilach bezradności chyba nic Ci nie zaszkodzi spróbować? W końcu nawet jeśli nie znajdziesz odpowiedzi bezpośredniej, to może chociaż jakiś spokój i pewność, że wszystko będzie dobrze.

 

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close