Kolejne miesięczne podsumowanie. Pierwsze w nowym roku, ale cała forma pozostała niezmieniona.
Wszystkie zdjęcia we wpisie pochodzą z mojego Instagrama, gdzie bardzo serdecznie Was zapraszam.
Na końcu wpisu tradycyjnie znajdziecie tapety na pulpit i telefon, więc jeśli nie chcecie przebijać się przez kolejne informacje, które nie odmienią Waszego życia, to wiecie, gdzie szukać ;)
Chciałabym.
To co chciałam, to sobie właśnie sama zorganizowałam, czyli ponad tydzień twardego resetu. I nie, nie mówię tu o zalewaniu pały, a o jogowarsztatach w głuszy. Dużo ćwiczymy, medytujemy, jemy absolutnie zdrowo i przez większość czasu jesteśmy offline.
Mnie to bardzo cieszy i to jest trochę to, co chciałabym zorganizować i dla Was. Po konsultacjach facebookowo/instagramowo/newsletterowych już wiem, że zaczniemy od weekendu, a potem jak Wam się spodoba, to pomyślimy o jakiejś dłuższej wersji.
Wstępnie to jednak maj nie kwiecień. Tak że nie wydawajcie wszystkich oszczędności na wyprzedażach!
Jestem wdzięczna za.
Całą masę rzeczy. Przede wszystkim za to, że styczeń wyglądał jak z bajki. Może i mam słabą pamięć, ale naprawdę nie przypominam sobie równie pięknej zimy. Spadające z nieba wielkie, puszyste płatki śniegu sprawiały, że mogłam wpatrywać się w ich powolny lot godzinami.
Poza tym zimowy las skąpany w śniegu jest tak niesamowicie cichy, że można iść w nieskończoność i nie słyszeć nic, oprócz własnych myśli.
Szalenie wdzięczna jestem również za to, że już pierwszego lutego pojawi się pierwszy numer Magazynu Flower, którego mam przyjemność być częścią. Mam nadzieję, że okładka wydaje Wam się choć odrobinę znajoma :)
Pracuję nad.
Nad niczym i wcale tego nie ukrywam. Mam swój wymarzony reset i staram się go wykorzystać jak najlepiej.
A jeśli w ogóle można to nazwać pracą, to pracuję nad warsztatowym pogłębianiem praktyki i odkrywaniem nieznanych mi jeszcze odmętów jogi. A że ta wiedza nigdy się nie kończy, to do przepracowania jest hmmm nieskończoność ;)
Dla chętnych i zaczynających – idealny sposób na wprowadzenie regularnej praktyki do swojego życia.
Poranna rutyna jogowa na doenergetyzowanie się z samego rana.
I wieczorna, na relaks i lepszy sen.
Cieszę się.
Na dobrą sprawę z rzeczy całkiem przyziemnych. Cieszy mnie fakt, że na Instagramie jest Was już ponad 10 tysięcy, co jest dla mnie jakąś kosmiczną liczbą. I za co przeogromnie Wam dziękuję.
Poza tym udało mi się zrealizować zimową sesję jogową i to w cudownej scenerii. I nie, wcale nie było zimno. Wystarczy od czasu do czasu trochę pobiegać :)
Czytam.
W tym miesiącu nieco Was czytelniczo rozczaruję, bo głównie była to zaawansowana literatura jogowa, ale znalazły się tu również dwie bardziej ludzkie pozycje.
“Potęga podświadomości” Joseph Murphy
Książka którą ma w swoim domu chyba każdy. Pierwszy raz czytałam ją jakieś 12 lat temu, ostatnio znowu wpadła mi w ręce i postanowiłam do niej wrócić. Wtedy to było dość świeże myślenie, obecnie na rynku mamy chyba z miliard książek o podobnej tematyce.
Czy warto czytać czy nie warto? Ciężko powiedzieć. Wszystko zależy od naszego podejścia do sprawy.
“Siła woli. Fundament życiowego sukcesu” Henry Hazlitt
Książka była inspiracją do napisania wpisu Czy istnieje coś takiego, jak silna wola. Nie wiem w sumie do jakiej kategorii ją zaliczyć. Niby trochę poradnik motywacyjny, ale taki na opak. Mi bardzo przypadł do gustu, bo mówi raczej o mechanizmach rządzących człowiekiem, a nie krzyczy z każdej strony “możesz wszystko, jeśli tylko chcesz”. Nic nie poradzę, że mentalnie bliżej mi do tego, niż do uśmiechania się do siebie w lustrze i powtarzania, “dasz radę, bo kto jak nie ty?!”. Tak że jeśli macie podobnie, to na pewno Wam się spodoba. Choć ostrzegam, że to leciwa pozycja.
Słucham.
Mąż mój ma od czasu do czasu potrzebę bycia mecenasem sztuki ;) a sprowadzając to do bardziej ludzkich działań – kupuje płyty w ramach doceniania i wspierania twórcy, co ja uważam za rzecz bardzo słuszną.
W tym miesiącu padło na Dawida Podsiadło i całą jego dyskografię. A że pół życia spędzamy w samochodzie, a płyty są właśnie tam, to wiele tekstów znam już na pamięć. I wcale nie żałuję.
Zwiedzam.
Styczeń miesiącem przemieszczania się, o czym pisałam Wam już trochę w Jak się zmotywować do realizacji swoich postanowień? Serio, jak do tej pory nigdy nie prowadziłam jeszcze takiego cygańskiego życia. Czasem mam wrażenie, że obecnie spędzamy więcej czasu w samochodzie niż poza nim ;)
Trochę ze względów pracowych, trochę z uwagi na planowane dla Was niespodzianki, trochę po prostu krajoznawczo.
Kazimierz Dolny.
W okolicach Kazimierza spędzaliśmy tegorocznego Sylwestra. Udało nam się odwiedzić to miasto w ostatni dzień starego roku, jak i w Nowy Rok wieczorem.
Warszawa.
Do Warszawy przyciągnął mnie Reebok i spotkanie z Joanną Jędrzejczyk. Cóż mogę powiedzieć – kobieta ogień, naprawdę miło wspominam spotkanie.
Dzięki temu odkryłam również potencjał zielonej herbaty z malinami, miodem i goździkami. Polecam każdemu.
Wrocław.
Krótka wizyta, ale bardzo miło było przypomnieć sobie stare kąty.
Opole.
Taki trochę mały Wrocław, niemniej jednak ma swój fajny klimat. Niestety była to bardzo przelotna wizyta, więc niewiele zdążyłam zobaczyć. Trzeba będzie powtórzyć :)
Przydomowo.
Trochę czasu spędziliśmy również u mnie i w domu teściów. I małe miasteczka zaczęły się do mnie po raz kolejny uśmiechać szczególnie szeroko.
Najlepszą pamiątką są lekkie jak chmurka pączki teściowej, którymi już się Wam chwaliłam.
Góry.
Jogowo przyciągnęło mnie w góry. Ostatnimi czasy spędzam tu więcej czasu niż przez całe swoje dotychczasowe życie. Nigdy nie należałam do osób, które mówią, że “w górach jest wszystko, co kocham”, ale chyba najzwyczajniej w świecie nie znałam ich potencjału, bo bywałam rzadko.
Jednak obecna lokalizacja i codzienne dziesięciokilometrowe spacery przez las, skłaniają mnie do zmiany nastawienia. Zaczynam czuć, że bardzo tu pasuję.
Może to jedna z tych rzeczy, do których trzeba dorosnąć?
Odkrywam.
W tym miesiącu pierwszy raz w historii wszechświata, byłam na profesjonalnym masażu. Co też szczerze polecam, bo jeśli ktoś umie to robić, to zrobi się nam naprawdę lepiej.
Do odkryć mogę zaliczyć również to, że wreszcie zdecydowałam się na zegarek. W dużej mierze za Waszą sugestią. Znalazłam swoje idealne połączenie – złoto i czarny nylonowy pasek, więc jeśli ktoś chce uniknąć skórzanych, to jest to fajna opcja. I w słusznym kolorze ;) Jeśli będziecie mieli ochotę na zakup podobnego, albo zupełnie innego ze strony Wellingtona, to mogę się podzielić kodem zniżkowym – na hasło simplife.pl dostaniecie 15% zniżki, ważne do 28.02.
Do poczytania.
Ciekawsze wpisy, jakie ukazały się na blogu, a które mogły Wam gdzieś w międzyczasie umknąć.
- Duński przepis na szczęście i cała prawda o nim.
- Paradoks zbyt dużego wyboru.
- Praca marzeń – jak szukać, żeby znaleźć?
- 10 sprawdzonych sposobów na dobry sen.
- Czy istnieje coś takiego jak silna wola?
- Co robić rano? Czyli poranna rutyna na udany dzień.
- Before I die I will. Od Ciebie zależy co w życiu osiągniesz.
Tapeta z kalendarzem na styczeń do pobrania.
Sądząc po ilości pobrań, nowa odsłona tapety bardzo Wam się spodobała. Dlatego dziś w podobnym klimacie. Nadal dostępne w wersji na pulpit i na telefon – w tej kwestii nic się nie zmieniło.
A co ciekawego Ciebie spotkało w styczniu?
I co planujesz w nadchodzącym miesiącu? :)
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: