Jest koniec stycznia i zapał do trzymania się postanowień noworocznych jakby słabnie. Powodów szukamy we wszystkim – pogodzie, nadmiarze pracy, demotywującym towarzystwie, albo po prostu w zbyt małej odległości pomiędzy kanapą a lodówką. Tymczasem przyczyną naszego zastoju jest nikt inny jak my sami. Jak się zmotywować do dalszego działania?
Lek na to wszystko jest szalenie prosty – motywuj się sam, bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi.
Dotrzymywanie postanowień noworocznych, jak i jakichkolwiek innych obietnic to nic innego, tylko nasza własna decyzja. I nie próbuj wmawiać sobie, że jest inaczej.
Jeżeli więc czujesz, że brak Ci chęci do działania, nie chce Ci się wstawać z łóżka, a poziom energii jest bliski zera – oto kilka prostych sposobów, które skutecznie wyciągną Cię z tego motywacyjnego dołka.
Jak się zmotywować do realizacji postanowień?
1. To trzeba lubić.
Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie jak się zmotywować, być może już w samym lubieniu leży problem.
Ciężko jest trzymać się postanowień, których nie lubimy. Jeśli nie masz faktycznej chęci na zrobienie określonej rzeczy, to albo zrobisz ją byle jak, albo nie zrobisz wcale. A przecież nie o to w tej całej zabawie chodzi.
Noworoczne postanowienia nie są po to, by stać się wrzodem na tyłku i źródłem niepotrzebnych wyrzutów sumienia. Dlatego przede wszystkim muszą być Twoim wyborem i najzwyczajniej w świecie – musisz je lubić.
I pamiętaj, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Jeśli w dowolnym momencie stwierdzisz, że to co postanowiłeś jest jednak nie dla Ciebie, to po prostu przestań to robić. Bez szukania wymówek ani innych sposobów na wybielenie się. Nie trać energii na coś, co nie sprawia Ci frajdy. W zamian za to znajdź dla siebie coś szalenie emocjonującego i ważnego i daj się ponieść magii zmian.
2. Odpowiadasz za to co robisz…
Pamiętaj, że w dużej mierze jesteś odpowiedzialny za to, co dzieje się w Twoim życiu. Dlatego jeśli sam w sobie nie znajdziesz siły do działania, to nie łudź się, że spadnie z nieba.
Z działaniem jest tak jak z pracą w ogrodzie – jak coś posiejesz i odpowiednio o to zadbasz, to na pewno zbierzesz plony.
3. …jak i za to, czego nie robisz.
Analogicznie – jeśli zdecydujesz się dziś nic nie robić, to musisz zdawać sobie sprawę z konsekwencji takiego postępowania.
Jeżeli przez najbliższy miesiąc, rok czy lat kilka będziesz przesiadywać na kanapie, to raczej bliżej Ci będzie do hula hop niż talii osy. Samo nic się nie zrobi. A czas minie, czy tego chcesz czy nie. I za rok obudzisz się dokładnie w tym samym miejscu. Albo nawet zrobisz kilka kroków do tyłu. Zgodnie z tym, co głosił Wolfgang von Goethe:
Kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
4. Wiedz dokąd idziesz.
Żeby gdziekolwiek dojść, trzeba wiedzieć, dokąd się idzie. Niby logiczne, a jednak jak się okazuje – wcale nie takie oczywiste.
Ludzie mówią, że chcą osiągnąć w życiu sukces. Jednak jak zapytasz, o co konkretnie chodzi – okazuje się, że wcale nie wiedzą.
Trzeba się pogodzić z tym, że tylko ludzie którzy mają jasno określone swoje cele i wiedzą dokąd zmierzają, potrafią to osiągnąć. Masz jedno życie i codzienne 24 godziny do zagospodarowania i tylko Ty możesz zdecydować, czy płyniesz w określonym kierunku, czy rekreacyjnie dryfujesz bez celu.
Dlatego zanim rozpoczniesz wędrówkę, wiedz dokąd idziesz…
5. … ale pozostawaj otwarty na zmiany.
Nie ma na świecie nic gorszego, niż człowiek tak zacietrzewiony w swoich poglądach, że idzie przez życie jak koń z klapkami na oczach. I bynajmniej nie chodzi tu o japonki.
Ja na ten przykład wymarzyłam sobie śnieżną sesję pośrodku niczego. Bo wydawało mi się, że zdjęcia w otoczeniu samej bieli będą takie cudowne, wspaniałe i odkrywcze. Jednak okazało się, że wcale nie. Całość wyglądała po prostu jak zaaranżowana w studio o białej posadzce i ścianach. I to przy słabym oświetleniu.
Na szczęście w porę to zweryfikowałam i pustkowie zamieniłam na las.
6. Wyobraź sobie realizację planu.
Moim zdaniem nic tak nie motywuje do pracy, jak myślenie o tym, co będzie, gdy uda nam się zrealizować swój plan.
Pomyśl o tym, co chcesz osiągnąć i ile zmieni to w Twoim życiu. A potem zastanów się – czy nie warto zainwestować trochę wysiłku w spełnienie tego marzenia?
Każdy ma swoje gorsze momenty, dlatego zawsze gdy brakuje Ci siły do działania, zacznij myśleć o wszystkich tych pozytywnych rzeczach, związanych z realizacją Twojego postanowienia.
7. Planuj, planuj i jeszcze raz planuj.
W myśl zasady – kto nie planuje, planuje porażkę – miej ustalony plan działania.
Jeśli nie masz ustalonego planu działania, bardzo łatwo możesz się zgubić, albo nawet całkowicie wykoleić. Poza tym dzięki harmonogramowi, bardzo szybko zorientujesz się, na jakim etapie jesteś i ile pozostało do końca. Będąc na dobrej drodze do celu, dużo trudniej jest zwątpić czy zrezygnować.
8. Nie bój się upadku.
Jak wiadomo – plan planem, a życie życiem.
Myślisz, że mi wszystko się udaje? Dobre sobie! Wywracam się częściej, niż bym tego chciała. A efekt widać chociażby na załączonym obrazku.
Poza tym jest takie powiedzenie:
Jeżeli wszystko Ci się udaje, to znaczy, że nie robisz niczego nowego.
9. Myśl realnie.
Czyli nie na zasadzie – stawiaj poprzeczkę wysoko… żeby później łatwo Ci było POD nią przejść.
Realizacja nawet tych najmniejszych postanowień, motywuje nas do dalszego działania. Analogicznie – porażka pozbawia nas energii do zmiany.
Dlatego planuj małe zmiany i ciesz się z ich realizacji. Duże przedsięwzięcia rozbijaj na mniejsze kroki, tak żeby z radością móc świętować osiągnięcie poszczególnych stopni.
A skoro o świętowaniu mowa..
10. Nagradzaj swoje osiągnięcia.
Może i dziecinne podejście, ale najważniejsze, że działa.
Co ważne jednak – nagradzanie wcale nie musi być tożsame ze zjedzeniem słoika Nutelli czy 4 tłustych kebabów.
Nagrodą może być czas z kawą i książką tylko dla Ciebie. Spotkanie z przyjaciółką. Wieczór z ukochanym. Czy po prostu wczesne położenie się spać.
Miej świadomość tego, że codziennie robisz dużo. Dlatego każdego dnia zasługujesz na nagrodę. Taki zabieg nie tylko zmotywuje Cię do dalszego działania, ale również pomoże Ci skutecznie odpocząć, zrelaksować się i uprzyjemnić sobie czas po pracy.
11. Dbaj o odpowiednią porcję energii.
A energia jak wiadomo pochodzi z tego co jemy, oraz z naszego snu.
Dlatego dbaj o to, by dobrze się wysypiać, bo niestety niedobór snu jest przyczyną samych nieprzyjemności. To samo z jedzeniem – na samych kanapkach daleko nie zajedziesz. Lenistwo w tej kwestii nie jest wskazane.
12. Nie ma nic złego w proszeniu o pomoc.
Ja wciąż miewam problemy z delegowaniem zadań, bo często wydaje mi się, że sama wszystko zrobię najlepiej. Z naciskiem jednak na wydaje się, bo w praktyce jednak często okazuje się, że specjalista zrobi to nie dość że lepiej, to jeszcze szybciej. Nie wiem z czego to wynika, bo na pewno nie z chęci zarabiania kokosów. Raczej z jakiejś chorej ambicji i zwyczajnej ludzkiej głupoty.
Dlatego uczę się prosić o pomoc, wiedząc, że era Zosi-samosi już się skończyła. Tym samym oszczędzam nie tylko czas, ale i własne nerwy.
Jednak wiem, że ten problem dotyczy wielu osób. Nie lubimy prosić o pomoc, sami pracujemy do upadłego, często przypłacając to dobrym humorem czy nawet zdrowiem. Taka moja teściowa na przykład, nie pozwala sobie pomóc przy myciu okien. Bo przecież wiadomo, że nikt inny nie zrobi tego tak samo dobrze.
A nawet jeśli nie bezpośrednio o pomoc, zacznij od proszenia o radę. I tak na przykład głównodowodzącym na Instagramie często jest nikt inny, jak mężczyzn. Pokazuję mu kilka różnych wersji zdjęcia, z których on wybiera tę najwłaściwszą. Czym się kieruje? Nie mam pojęcia.
Realizacja celów w praktyce.
Być może tego nie widać na blogu, bo jednak bardzo dbam o moją prywatność, ale ostatnio cały czas jesteśmy w trasie. Trochę z uwagi na pracę, a trochę na szykujące się dla Was niespodzianki ;) W ciągu ostatnich miesięcy zrobiliśmy dziesiątki tysięcy kilometrów.
A blog jak to blog – sam się nie napisze. Często więc musiałam zabierać ze sobą komputer stacjonarny. Wiadomo, że to ani łatwe, ani przyjemne. Zaczęłam więc myśleć, o kupnie laptopa, bo mój stary notebook niestety nie nadawał się do niczego więcej, niż do bycia maszyną do pisania. A filmów ani zdjęć raczej na maszynie do pisania się nie obrobi. No chyba, że ktoś ma takie zdolności. Wiadomo, Polak potrafi.
Ja jednak nie potrafię, przez co bardzo mocno rozważałam zakup nowego. Dlatego gdy skontaktował się ze mną sklep x-kom, to zaczęłam się rozglądać, czy przypadkiem nie mam w pokoju zamontowanego podsłuchu. Zwłaszcza, że z samym sklepem prywatnie znamy się bardzo dobrze. Kupiłam tam już 2 komputery stacjonarne, laptopa staruszka, telefon a nawet myszkę i słuchawki. I zawsze byłam pod wrażeniem cierpliwości osób z obsługi, bo na technologii znam się prawie tak samo dobrze jak na piłce nożnej. Czyli wcale. A mimo wszystko nigdy nie przegonili mnie z salonu.
Poza tym wierzcie lub nie, ale modelowi ze zdjęcia przyglądałam się już od kilku tygodni. Bo czy może istnieć dla mnie lepszy produkt niż notebook który nazywa się YOGA? :)
Lenovo Yoga 710 to model dzięki któremu mogę pracować z każdego miejsca na ziemi, nawet z samochodu. Jest szalenie lekki, poręczny i płaski, przez co mieści się absolutnie wszędzie. Do tego działa calutki dzień bez ładowania baterii, co dla mnie było sprawą dość kluczową.
Poza tym wygina się aż miło, można go obracać o 365 stopni, dlatego z łatwością może pełnić funkcje tabletu.
Czy od komputera można chcieć więcej? Na pewno nie.
No, chyba że ktoś zaproponuje mi model, który sam podaje herbatę i ciastka ;)
A jak to wygląda u Was?
Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na to, jak się zmotywować?
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: