Podsumowanie listopada, polecane książki, filmy, odwiedzone miejsca i comiesięczne odkrycia. Do tego tapeta na telefon i pulpit z kalendarzem na grudzień. A także plany na ostatni miesiąc tego roku.
Szczerze mówiąc – lubię te zestawienia. Mają takie trochę terapeutyczne działanie, dają szansę na to, by przeanalizować cały miesiąc. Zastanowić się na tym, co się udało, a co niekoniecznie poszło zgodnie z planem. Oraz docenić całą masę miłych rzeczy, które się w minionym czasie wydarzyły.
Polecam takie działanie, również na własny, zupełnie nieblogowy rachunek :)
Większość, a może nawet wszystkie zdjęcia, mieliście już okazję widzieć na Instagramie. Dlatego jeśli jeszcze Was tam nie ma, to zapraszam. Jest fajnie, a przynajmniej staram się, żeby tak było.
Zwiedzam.
Cały czas nie mogę się nadziwić, że listopad był tak cudownie słoneczny. Co prawda mieliśmy jeden, niespodziewany atak śniegu, jakoś na samym początku miesiąca, jednak później pogoda zmieniła się nie do poznania.
W Danii, mimo iż mieszkamy prawie na samiutkiej północy, bardzo rzadko zdarzają się opady śniegu. Głównie dlatego, że praktycznie przez całą zimę temperatura utrzymuje się jednak POWYŻEJ zera. Informacja głównie dla tych, którzy myślą, że mieszkam po sąsiedzku z białymi niedźwiedziami.
Dlatego korzystając z nadprogramowych dni słonecznych, odwiedziliśmy kilka razy morze. I serio, pierwszy raz miałam okazję widzieć śnieg na plaży.
Czytam.
- “Jedz, módl się, kochaj” – Elizabeth Gilbert
Ciężko jest jednoznacznie ocenić tę książkę. Pomysł fajny, ale chyba potencjał nie został do końca wykorzystany. Powiedziałabym, że czasem mogłaby być nieco krótsza i bardziej skondensowana.
Poza tym to chyba jedna z tych pozycji, na które trzeba natrafić w odpowiednim momencie. Na pewno może okazać się drogowskazem dla osób, które niedawno przeżyły rozstanie i szukają jakiegoś usprawiedliwienia swojej decyzji. Albo po prostu zapewnienia, że wszystko jeszcze będzie dobrze.
Znalazło się w niej również trochę złotych myśli, jedną pozwoliłam sobie już przytoczyć na Instagramie:
“Przez wiele lat na wiele różnych sposobów poszukiwałam zadowolenia i okazało się, że wszystko, co człowiek zdobywa, co osiąga… ostatecznie śmiertelnie go nuży. Życie jeżeli je szaleńczo gonić, zmęczy nas na śmierć. Czas- ścigany jak bandyta- będzie się zachowywał jak bandyta; zawsze wyprzedzi cię o to jedno hrabstwo, o ten jeden pokój, będzie zmieniać imię i kolor włosów, żeby ci umknąć, wyślizgnie się tylnymi drzwiami z motelu akurat wtedy, kiedy będziesz szła śmiało przez hall do recepcji z najświeższym nakazem przeszukania w ręku, a on pozostawi ci jeszcze dymiącego papierosa w popielniczce, żeby sobie z ciebie zadrwić. W którymś momencie będziesz musiała się zatrzymać, bo on się nie zatrzyma. Musisz przyznać, że nie potrafisz go schwytać. Że w ogóle nie należy próbować go schwytać. W którymś momencie, jak powtarza mi to ciągle Richard, musisz sobie darować i pozwolić, by zadowolenie samo do ciebie przyszło.”
Wiem, że na podstawie książki powstał również film, ale sama nie wiem, czy chcę go oglądać. O ile Julię Roberts bardzo lubię, o tyle mam wrażenie, że film może być średni.
Mylę się?
- “Lektor” – Bernhard Schlink
Jakoś realia II wojny światowej i czasów tuż po niej mi odpowiadają. Książka z gatunku tych krótkich, ale wymagających dawkowania. Związek kobiety w średnim wieku z nastoletnim chłopcem. Trochę o przemianach, o piętnie jakie odciskają na nas nasze przeżycia i złożoności podejmowanych decyzji.
Tutaj filmu również nie widziałam, ale chyba chcę zobaczyć.
- “Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej” – Sławomir Koper
Książka tak jakby historyczna, ale przekazana w takiej formie, że nawet ja polubiłam. Jak mawiał Kartezjusz:
“Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów”.
i tak właśnie jest w tym wypadku. Tym razem przenosimy się do czasów Drugiej Rzeczypospolitej. Świat teatru, kabaretu i początków kina. Tło historyczne przeplata się z życiem osobistym bohaterów. Ciekawie jest poznawać w ten sposób ówczesne realia i kulisy działania tamtejszego show biznesu.
Słucham.
Pomału odliczam już minuty i godziny do rozpoczęcia grudnia, kiedy to do woli i zupełnie legalnie będę słuchać piosenek świątecznych.
Na tę chwilę podrzucam Wam jeden, bardzo fajny cover:
I w wersji oryginalnej, jeśli ktoś woli. Zawsze ale to ZAWSZE chciałam mieć takie płynne taneczne ruchy ;) Mam wrażenie, że to mój ulubiony teledysk :D
I jeszcze jedno, podkradzione od siostry:
Oglądam.
W tym miesiącu mam 2 takie polecenia, że pospadacie z krzeseł. A przynajmniej ja się rozpływałam z radości.
Afryka
Najcudowniejszy dokument o przyrodzie, jaki miałam okazję oglądać. Na pewno można znaleźć go na Netflix’ie, mężczyzn go tam wyszperał, czy gdzieś jeszcze – nie wiem.
Majstersztyk zdjęciowy. Jak wiecie, ja jestem technologicznym dziadem i nie do końca wiem jakie cuda techniki zostały zaangażowane w tę mistrzowską produkcję, ale serio możemy stanąć oko w oko z każdym najmniejszym owadem. A potem z lotu ptaka podziwiać burze pisakowe na Saharze. Wygląda to przebajecznie! Odkąd tylko to obejrzałam, marzę, by odwiedzić każde, absolutnie KAŻDE pokazane tam miejsce.
Całość ma 6 odcinków, pokazujących różne zakątki Afryki. Mi do obejrzenia pozostał już tylko jeden, ostatni. Smuci mnie to niezmiernie. Naprawdę chętnie obejrzałabym całość w kinie. Za każde pieniądze.
Gilmore Girls
Mówiłam już o tym chyba milion razy, ale nic się nie zmieniło: Gilmore Girls to mój najulubieńszy pod słońcem serial. Mimo wielu prób nie udało mi się znaleźć godnego zastępcy. Choć czasem myślę, że po prostu niektóre rzeczy potrzebują specjalnych splotów okoliczności, by wpasować się w nasze życie. Ja ten serial oglądałam w okresie, kiedy naprawdę tego potrzebowałam i być może dlatego właśnie tak ciepło i głęboko zapadł mi w pamięci.
Teraz gdy wyszła (TYLKO!) czteroodcinkowa kontynuacja, rozpływam się ze szczęścia. Nie wiem jedynie jak dawkować sobie tę małą ilość, bo znów się skończy i zostanę z niczym. Dlatego na razie zaaplikowałam sobie tylko dwa odcinki. No tak, ale zapominałam dodać, że każdy epizod to 1,5 godziny, więc tragedii nie ma.
Tym którzy nie oglądali poprzednich serii, polecam zacząć jednak od nich. Bo mężczyzn bez tego podkładu trochę nie ogarniał ;) Osób które widziały starszą wersję, na pewno nie trzeba zachęcać do kontynuacji.
Belfer
Czyli polski serial, który polecałam Wam ostatnio.
Kilka początkowych odcinków było spoko, ale później… Nikogo nie zniechęcam, ale jednak szału nie ma.
Swoją drogą – mężczyzn już w pierwszym odcinku słusznie zgadł kto jest zabójcą ;)
Cieszę się.
Z kolosalnej zmiany jaka jest tuż przede mną. Ale o tym dowiecie się w swoim czasie :)
A z rzeczy mniejszych – cieszę się z mojej małej książki kucharskiej, którą udało mi się napisać, obzdjęciować i poskładać w całość.
Książka w formacie pdf jest gotowa do ściągnięcia, zupełnie za darmo.
Jestem wdzięczna za.
Jestem wdzięczna za listopadową niespieszność. Za odgruzowywanie nawyku porannego czytania. Za bycie na swoim miejscu i w swoim tempie.
Za każdy smakołyk, który pojawił się w mojej kuchni i na stole. Albo w łóżku. I za to, że przeprosiłam się z ciastem drożdżowym.
I za odkrywanie takich mikrośladów Świąt gdzieś w zakamarkach miasta.
Czekam na.
Teraz już zupełnie legalnie ;) czekam na Święta. Upajam się dekoracjami, ciepłem świec i kunsztem wystaw sklepowych.
Tak na marginesie – muszę Wam je kiedyś podesłać, bo to naprawdę kunszt sam w sobie, coś na miarę Mr. Selfridge. Swoją drogą jedna z wystaw jest nawet stylizowana na lata 20. Na innej jest całe nasze miasto zbudowane z klocków Lego :)
W międzyczasie do miasta przypłynął również prawdziwy Święty Mikołaj, prosto z Grenlandii.
Tak sobie czasem myślę – jakie to musi być fajne, być po prostu Świętym Mikołajem. Na pełen etat. Do samej emerytury.
Poza tym objadam się mandarynkami do nieprzyzwoitości, ale z tego chyba nie muszę się tłumaczyć? ;)
Odkrywam.
Instagram.
Na początek najbardziej baśniowy jogo-instagram. Dziewczyna która sama wygrzebała się z odmętów głębokiej depresji, teraz postanawia inspirować innych i pokazać, że jednak da się.
Zdjęcia: heidiwilliams89
I dwa konta artystycznie rozmóżdzające :)
Gdyby ktoś pytał dlaczego chcę mieć psa, to własnie dlatego, żeby wspólnie kręcić loki.
Zdjęcia: Topher Brophy
Dalej niekwestionowany mistrz Photoshopa. Czasem się zastanawiam – jak to możliwe, że ludziom chce się robić takie rzeczy?! :D
Zdjęcia: Average Rob
Nauka i rozwój.
Jakiś czas temu pisałam Wam o moich sposobach na szybką naukę języka. Z tego co widzę, wpis się przydał, bo często dostaję od Was informacje, że zmotywował Was do rozpoczęcia lub kontynuowania nauki. Fajne jest również to, że zwracacie uwagę na błędy, które popełnialiście do tej pory i postanawiacie walczyć z nieregularnością czy zamiast w domowym zaciszu, zacząć pracę z lektorem.
Osobom które rozważają pracę z nauczycielem – polecam fajny serwis preply.com, który jest naprawdę wspaniałą bazą korepetytorów. Znajdziemy w nim również ciekawą opcję, która pomaga nam skutecznie pozbyć się jednej z najczęściej pojawiających się wymówek pod tytułem: w moim mieście nie ma fajnej szkoły językowej/nie ma dobrego nauczyciela. Mianowicie Preply daje nam dwie różne możliwości: nie tylko wyszukiwanie nauczycieli według miejsca zamieszkania, ale również pracę przez Skype. Dlatego nawet wykręty w stylu “nie chce mi się ruszyć tyłka z domu”, tez tak jakby nie mają sensu ;) Co ważne, dzięki takiemu wirtualnemu spotkaniu mamy realną możliwość porozmawiania z native speakerami, co tak gorąco polecałam Wam we wpisie. Niestety nie każdego stać na miesięczny wyjazd do szkoły językowej w innym państwie.
Serwis jest również fajną opcją dla osób uczących. Pisałam Wam w #myfirst7jobs, że kiedyś sama uczyłam hiszpańskiego, więc znam tę branżę również od tej drugiej strony. Nauczyciel może tam nie tylko założyć konto i “dać się znaleźć”, ale również skorzystać z zakładki znajdź uczniów i sprawdzić, czy ktoś w okolicy nie poszukuje korepetycji. Ponadto jest to także sposób na pracę przez Skype.
Odnośnie pytań o to, czy nauka przez Skype ma sens, bo pewnie się pojawią: moim zdaniem to fajne rozwiązanie. Sama miałam tylko 2 wirtualnych uczniów, ale zarówno ja jak i oni byli zadowoleni z postępów. Poza tym taka zdalna opcja, daje nam większe możliwości pracy z native speakerami, o których w małych miastach może być ciężko :/ Dlatego nawet jeśli wybieracie tradycyjną szkołę, od czasu do czasu polecam umówić się na konwersacje skype’owe z rodowitym mieszkańcem danego kraju, po to chociażby, żeby poprawić akcent i nauczyć się również tej potocznej bardziej luźnej wersji języka :)
Do poczytania.
Ciekawsze wpisy, jakie ukazały się na blogu, a które mogły Wam gdzieś w międzyczasie umknąć.
- Jak stawiać sobie cele? I jak je skutecznie osiągać?
- Co robić w niedzielę, żeby tydzień był jeszcze fajniejszy?
- Półdługie włosy – 4 pomysły na proste fryzury.
- Kiedy minie moda na minimalizm?
- Tłuszcze w diecie. Czy są ważne?
- Jak przetrwać listopad – 12 ciekawych pomysłów na umilenie jesieni.
- Naturalna pielęgnacja jesienią.
Przy okazji – na hasło simplife@eco otrzymacie rabat 10% na wszystko, co tylko znajdziecie w sklepie Eco & well ;) ważny do 11 grudnia.
Planuję.
Zgodnie z tym co przegłosowaliście na Facebooku i Instagramie – będzie skuteczna akacja-mobilizacja. I to na wszystkich 3 płaszczyznach:
- organizacja przedświąteczna
- sprawy które warto zamknąć jeszcze w starym roku
- mobilizacja noworoczna
Jakieś sugestie odnośnie tego, co konkretnie powinnam poruszyć?
Na rozgrzewkę może przydać się Jak stawiać sobie cele? I jak je skutecznie osiągać?
Drugi misterny plan, a właściwie tylko pomysł, dotyczy kwestii jogowych.
17 i 18 grudnia mężczyzn będzie w Warszawie. I tak się zastanawiam – jechać z nim i robić powtórkę z jogowarsztatów? Albo spotkanie? Dajcie znać :)
Relację z poprzedniego znajdziecie tutaj: Warsztaty jogi – relacja. Chyba wszyscy byli zadowoleni, a przynajmniej nikt nie narzekał ;)
A co ciekawego Ciebie spotkało w listopadzie?
I co planujesz w nadchodzącym miesiącu? :)
Poza tym czekam na sugestie odnośnie konkretnej tematyki akcji-mobilizacji.
I chęci/niechęci udziału w jogowarsztatach :)
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: