Często pytacie o to, jak wygląda życie i praca w Danii, czy faktycznie jest tu taka sielanka o jakiej zwykle się mówi, a praca sama szuka człowieka.

Za niecały tydzień wybieramy się do Polski w odwiedziny. I jak zawsze w takich chwilach, poza tym że śmiertelnie nie mogę się doczekać wyjazdu, dopada mnie szereg przemyśleń. Czy słusznie postępuję, robiąc to co robię i gdzie bym była, gdyby nie tu. Czasem gdy za bardzo zaczynają targać mną emocje, przestawiam się w tryb zdroworozsądkowego myślenia i zimnej kalkulacji.

I w tym własnie trybie odpowiem na Wasze pytania. A przynajmniej na niektóre.

Skąd się tu wzięliśmy?

Przyjechaliśmy tu w dużej mierze z uwagi na moje studia. Mam jakieś bliżej nieopisane ciągoty do poznawania świata również od strony uczelni. Swego czasu studiowałam w Hiszpanii, południe Europy miałam już jako tako okiełznane. Zaczęło ciągnąć mnie na północ.

Uczelnia.

Aplikowanie na uczelnię zagraniczną to oczywiście cała masa papierkowej roboty. Zwłaszcza wtedy, gdy robisz wszystko na własną rękę i nie korzystasz z gotowych programów typu Erasmus. Trzeba samemu znaleźć dla siebie odpowiednią szkołę, poczytać o wymaganiach i starać się je spełnić. Następnie przygotować portfolio (tak jest przynajmniej w przypadku architektury, jednak myślę, że wszystkie kierunki artystyczne mają podobnie) i zdać odpowiedni egzamin językowy.

Potem pozostaje już tylko czekać na odpowiedź. Moja na szczęście była pozytywna.

Mieszkanie.

Następnie przychodzi czas na poszukiwanie mieszkania i przeprowadzkę. Mieliśmy takiego dziwnego pecha, że trafiliśmy na jakiś totalny kryzys mieszkaniowy. Lokum szukaliśmy już z Polski, głównie przez Facebooka i portale ogłoszeniowe, jednak – spójrzmy prawdzie w oko – mało kto chciał odbierać telefony z polskim kierunkowym.

Na Facebooku za to pojawiało się całe mnóstwo ogłoszeń od naciągaczy, którzy życzyli sobie, by przesłać im kaucję na konto, a oni w zamian…. wyślą klucze pocztą. Jakimś dziwnym trafem wszyscy akurat w dniu w którym planujesz przyjazd, są poza Danią i nie mogą spotkać się osobiście. Co ważne, kaucja w Danii minimum trzykrotna wartość miesięcznego wynajmu, także jeśli ktoś dał się nabrać na taki układ, stracił naprawdę dużo pieniędzy.

życie w danii

Początki nie takie kolorowe.

O tym że przyjechałam tutaj z myślą o jednoczesnym studiowaniu i prcowaniu już Wam pisałam. Było również o tym, że plany przegrały 0:1 w starciu z rzeczywistością, bo pracy nie mogłam znaleźć absolutnie żadnej. Aalborg to obecnie w dużej mierze miasto uniwersyteckie, więc miejsc pracy jest mało, poza tym sytuację pogarsza ogrom studentów, przyjeżdżających z podobnym zamiarem jak ja. Dzisiaj jednak cieszę się z tego, że wyszło, jak wyszło, bo początkowe niepowodzenie było cudowne w skutkach – zmusiłam się do tego, by założyć własną firmę i wziąć sprawy w swoje ręce.

Zarabianie za granicą to już nie jest takie Eldorado jak niektórym się wydaje. A przynajmniej nie w Danii. Znam wiele osób bez pracy i to takich, które naprawdę szukają, a nie udają, że to robią. Takich znających język, często nawet robiących tu maturę i/lub studia. Poza tym nie oszukujmy się – stawki dla obcokrajowców często są niższe niż dla rodowitych mieszkańców.

Dużym problemem może być również bariera językowa. Choć trzeba zaznaczyć, jak ogromnym plusem jest to, że praktycznie każdy Duńczyk mówi płynnie po angielsku. I to nawet osoby w podeszłym wieku – przykładem może być choćby nasza (na oko osiemdziesięcioletnia) sąsiadka.

Pytacie często o to, ile pieniędzy trzeba ze sobą przywieźć na start – najlepsza odpowiedź będzie chyba taka, że wszystko zależy od szczęścia.

Kraj mlekiem i miodem płynący.

Nie raz już słyszałam o tym, że mieszkam w raju i że życie w Danii to spełnienie marzeń. W internecie co rusz pojawiają się statystyki, mówiące o tym, że jest to najszczęśliwszy kraj w Europie. Nigdy jakoś nie chciało mi się zagłębić w to, jakie kwestie są brane pod uwagę podczas takich badań. Ogrom ludzi tutaj cierpi na depresję i jakoś nijak mi się to nie pokrywa z tą szczęśliwością. Poza tym Duńczycy to naród naprawdę zamknięty w sobie. Wiem, że wiele osób krytykuje Polaków za wieczne maruderstwo, ale moim zdaniem często lepiej jest wyrzucić to z siebie, nawet kosztem bycia uznanym za marudę, niż dusić wszystko wewnątrz. Człowiek jaki jest każdy widzi. Prędzej czy później miarka się przebierze i wybuchnie, nie ma się co oszukiwać.

Jedna z polskich koleżanek, świeżo upieczona mama, powiedziała mi ostatnio, że co jak co, ale powinnam się szybko starać o dziecko, bo ona czytała, że w Danii jest z tej okazji milion ulg i zasiłków. Nie to co w tej “zasranej Polsce”.

Nie wiem jak jest konkretnie w przypadku dzieci, bo to jakby nie moje klimaty, ale jeśli interesuje Was ta tematyka to odsyłam do wpisu o ciąży i wychowywaniu dzieci w Danii. Z kwestii niedziecięcych – życie w Danii na pewno jest łatwe. Opiekuńcza polityka państwa sprawia, że na dobra sprawę o nic nie trzeba się martwić. Stypendia, dopłaty, ulgi, raty, zasiłki – w tym kraju nie da się zostać bez pieniędzy.

Jednak nie jesteśmy już w przedszkolu i wiemy, że żeby Rząd mógł dać jednym, to musi najpierw zabrać drugim. Podatki w Danii są naprawdę wysokie, ponadto im więcej zarabiasz, tym więcej oddajesz państwu. W dużej mierze wynika to z polityki, dążącej do wyrównania poziomu życia wszystkich mieszkańców. Widocznym skutkiem na pewno jest fakt, że nikt nie stara się tutaj o awans czy nadgodziny, bo zwykle wcale nie wiąże się to w wyższą wypłatą wpływającą na konto.

Teoretycznie jest lekko i łatwo, jednak jak to stwierdziłyśmy ostatnio z jedną koleżanką, mieszkającą tutaj Polką – nam brakuje survivalu. Tęsknimy za jakimkolwiek wyścigiem, konkurencją, życiową zaradnością czy jak kto woli – kombinatorstwem ;)


praca-w-danii

Kosmiczne zarobki.

Oczywiście, że zarabia się więcej. To zawsze kluczowe pytanie, przy pobycie w Polsce. Kwota najpierw brzmi kosmicznie. Potem trzeba ją podzielić na dwa – taki jest mniej więcej kurs Korony. Potem jeszcze na dwa, o ile nie na dwa i pół – ja mam bardzo słabą pamięć, jeśli chodzi o ceny produktów, ale powiedziałabym, że wszystko jest tutaj dwukrotnie droższe. I na myśli mam tylko codzienne zakupy.

Usługi, jedzenie na mieście czy utrzymanie samochodu to już zupełnie osobna historia. Takie przyjemności kosztują naprawdę dużo.

Urlop nie jest odpoczynkiem.

Całkiem niedawno uświadomiliśmy sobie, że odkąd przyjechaliśmy tutaj, odpuściliśmy sobie wyjazdowe wakacje. Jakoś tak to już jest, że gdy ma się wolne, pierwsza myśl jaka wpada do głowy to to, by jechać do Polski, odwiedzić rodzinę i znajomych, a nie zapuszczać się w tropiki.

Po spędzeniu kilkunastu godzin w podróży w każdą ze stron, odwiedzeniu rodziców jednych i drugich, rodzeństwa i kilku najbliższych znajomych, bilans jest taki, że większą część “urlopu” spędza się w samochodzie, a po wszystkim człowiek jest bardziej zmęczony, niż przed ;)

Dlatego tym razem mieliśmy mocne postanowienie poprawy i z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem zaklepaliśmy sobie wycieczkę na Kretę. Teraz już nie ma odwrotu, a czas wolny trzeba będzie skutecznie podzielić między rodzinę a wypoczynek sensu stricto.

Co zmienia taki wyjazd za granicę?

Moim zdaniem wiele.

Na pewno uczy samodzielności, bo zanim pozna się kogokolwiek, nie bardzo można liczyć na pomoc. Do wielu rzeczy trzeba dochodzić samemu. Poza tym nie ma takiej opcji, że jak Alina Krawczyk z Miodowych Lat, rzucisz wszystko i stwierdzisz, że wyjeżdżasz “do mamusi”.

Mieszkanie w innym kraju to również lekcja otwartości na ludzi i tolerancji. Trzeba nauczyć się budować nowe znajomości zupełnie od podstaw, wychodzić z inicjatywą, nie zamykać się na otoczenie. Poza tym Polska jest krajem w miarę jednolitym narodowościowo i kulturowo – tutaj obok siebie żyją osoby wywodzące się z zupełnie innych kultur, krajów i wyznających odmienne religie.

Jak to zwykle bywa – mieszkanie z dala od domu, uczy nas doceniać to co nasze, polskie. Nawet rzeczy na które w Polsce narzekaliśmy, tutaj wspominamy z nostalgią.

Życie w Danii nie jest naszym ostatecznym celem.

Wiele osób pyta, czy i jak długo planujemy zostać w Danii, przecież studia skończyłam już prawie 3 miesiące temu.

W tej chwili jesteśmy tutaj, jednak po 2 latach szczerze mogę powiedzieć, że najnormalniej w świecie mi się znudziło.

Pisałam Wam ostatnio, że nie jest to jeszcze moment w którym chciałabym zapuścić korzenie, dlatego wyraźnie wyczuwam nosem zmianę. Nie wiem tylko jeszcze dokładnie kiedy.

Z zupełniej ciekawości spytam: jest tu ktoś mieszkający za granicą? 
Albo planujący/marzący o takim wyjeździe? :)

 

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

 

No more articles
Close