Z natury jestem osobą zamkniętą w sobie. Ciężko jest zmusić mnie do jakichkolwiek zwierzeń. Jeszcze jakiś czas temu, równie niewykonalne było nakłonienie mnie do spróbowania czegoś nowego, do wyjścia poza schematy, albo nie daj Zeusie – do zmiany planów czy poglądów. Różnego rodzaju mniej i bardziej sprzyjające okoliczności i zwroty wydarzeń sprawiły, że zaczęłam się bardziej otwierać.

Wyluzowałam, zwłaszcza w miejscach, w których i tak wiem, że nie mam i nie powinnam mieć pełnej kontroli.

Nadal uczę się otwierania, bo to długi proces, a nie zmiana, która dzieje się z dnia na dzień.

O co w ogóle chodzi w całym tym otwieraniu? 

O akceptowanie życia.

O pogodzenie się z faktem, że rzeczy nie zawsze są dokładnie takie, jakie sobie wymarzyliśmy, jednak często właśnie przez to, są jeszcze lepsze.

O to, żeby nie oceniać, nie analizować i nie próbować na siłę zrozumieć.

O ograniczenie krytyki na rzecz obserwacji i nauki.

Daleka jestem od mówienia komukolwiek, jak żyć, ale są pewne mechanizmy, które sprawdziły się u mnie, być może więc przydadzą się również Tobie.

Otwórz się na zmiany.

Najważniejsza zasada. To właśnie od niej rozpoczynałam cykl wpisów w Maratonie Minimalisty. Jeśli chcesz, by cokolwiek w Twoim życiu uległo zmianie, musisz się na tę transformacjęotworzyć. Dokładnie tak jak to głosił Einstein:

“Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”

Niby ma sens, niby wiemy, a często i tak robimy w kółko to samo i myślimy, że zmiana spadnie nam z nieba.

„Umysł jest jak spadochron. Nie działa, jeśli nie jest otwarty.” – Frank Zappa.

Otwarty umysł to podstawowy warunek jakichkolwiek zmian w naszym życiu. Nie da się osiągnąć nic, trzymając się ciągle starych przyzwyczajeń.

Nie oceniaj.

Akceptuj rzeczy takimi, jakie są.

Jest coś takiego w naturze ludzkiej, że lubimy wszystko oceniać i klasyfikować. Kiedyś dokładnie pisałam o takim zjawisku jak skąpstwo poznawcze – tam dokładnie tłumaczyłam skąd to się bierze.

Tak samo jak ludzi, oceniamy również wszystko to, co nas otacza i co nas spotyka. Zamykamy się przez to w swoim małym światku, operując wyłącznie pomysłami i pojęciami, które znamy i które potrafimy nazwać oraz zrozumieć.

Wiem, że takie zachowanie jest automatyczne i że w żaden sposób go nie kontrolujemy, jednak w tym względzie warto jest wyłączyć tego nieszczęsnego autopilota i nauczyć się patrzeć, chłonąć, odbierać… ale nie oceniać.

Ucz się akceptować.

Za każdym razem, gdy złapiesz się na tym, że znów w myślach nazywasz koleżankę z pracy “pustą laską” – mimo że nie zamieniłaś z nią więcej niż 2 zdania na temat pogody, a określasz ją tak tylko dlatego, bo ma nogi długie do samej ziemi i nosi niebotycznie wysokie szpilki połączone z krótkimi spódniczkami – po prostu wciśnij sobie w głowie przycisk stop. I nawet nie próbuj jej analizować czy zrozumieć, po prostu zaakceptuj.

Pamiętaj jednak, że w przypadku życia, akceptacja nie jest tożsama z biernością.

Akceptując, zamiast walczyć, dajesz sobie czas, by coś w sobie ulepszyć. W boksowanie się z życiem, chyba jeszcze nikt nigdy nie wygrał.

Płyń przez życie.

Bądź jak fale, chmury, rzeka – nie ważne jakiego poetyckiego określenia użyjesz, ale pozwól sobie płynąć przez życie.

Rzeka nie zastanawia się nad tym, że ktoś cisnął w nią kamień. Płynie dalej swoim własnym korytem. A jeśli kamień jest zaskakująco duży, po prostu znajduje sposób by go ominąć. Wcale nie obraża się na świat i nie stwierdza, że “co jak co, ale w takich warunkach, to ja płynąć nie będę!”.

Tak samo chmury, płyną po niebie zgodnie z tym, jak przegania je wiatr i w głębokim poważaniu mają to, że czasem stoisz tam na dole i krzyczysz w niebo “mam tego wszystkiego dość, niech ten świat się wreszcie skończy!”.

Twój mózg i Twoje działania, powinny być dokładnie takie same. Akceptuj, nie sugeruj się zdaniem innych, a problemy staraj się zwinnie “opływać”.

Zdaj sobie sprawę z tego, czego się boisz.

Strach to podstawa naszych podświadomych reakcji. I dobrze, bo gdyby nie to, skakalibyśmy z urwiska i wbiegali w ogień dla zabawy.  W końcu bylibyśmy nieustraszeni.

Dlatego strach jest dobry. Zły robi się dopiero wtedy, gdy zaczyna rządzić naszym życiem. Wtedy sprawia, że zamykamy się na innych i na cały świat. Zaczynamy uciekać, zamiast stanąć oko w oko ze swoim życiem.

Staraj się zrozumieć swoje lęki, wyodrębnij te, które mają logiczne uzasadnienie i oddzielaj je grubą kreską, od tych pozbawionych sensu. Te pierwsze staraj się zaakceptować, ewentualnie delikatnie przesuwaj granicę ich tolerancji. Te drugie musisz rozgryźć i skutecznie wyeliminować.

Rozgryź swoje mechanizmy obronne.

Przez lata budujemy w sobie całą masę mechanizmów obronnych. Raczej nie da się z tym nic zrobić – życie jakie jest każdy widzi. Wielu z nas spotkało mniej lub więcej przykrych doświadczeń. Staramy się więc rozbudowywać swój system obrony, by uchronić się przed nimi w przyszłości.

Tego typu mechanizmy sprawiają, że często działamy zupełnie nieświadomie. Robimy coś wbrew sobie, działamy komuś na złość, uciekamy przed niektórymi decyzjami, sami nie wiedząc dlaczego.

Za każdym razem gdy obawiasz się postawienia kroku w nieznane, gdy zwlekasz z podjęciem poważnej decyzji, zastanów się, dlaczego tak się zachowujesz. Bardzo prawdopodobne, że masz za sobą jakieś przykre doświadczenia i poczucie straty lub rozgoryczenia wciąż Ci towarzyszy, choć nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Musimy uczyć się wyciągać wnioski z doświadczeń,  jednak jeszcze ważniejsza jest umiejętność, zostawiania przeszłości za sobą. Każdego nowego dnia rodzimy się na nowo i mamy szansę, by zacząć wszystko od początku. Przyszłości nie można się bać, trzeba tylko skutecznie ją oswoić.

Przestań wszystko kontrolować.

Przez cały czas staramy się kontrolować wszystko i wszystkich. Poza tym wiecznie wydaje się nam, że kto jak kto, ale my najlepiej wiemy, jak wszystko powinno być zrobione. To że jesteśmy w każdej sytuacji niezastąpieni – w ogóle nie podlega dyskusji.

Ja też tak myślałam. Aż gdzieś kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że Ci wszyscy, którzy leżą na cmentarzu, też kiedyś uważali, że są niezastąpieni. Tymczasem spoczywają sobie w spokoju a karuzela jedzie dalej. Świat ani myślał przestać się kręcić.

Cele, plany, wyniki, osiągnięcia, oczekiwania – staramy się kontrolować i ograniczać swoje działania na każdym kroku. Trzymając się ściśle jednego, wytyczonego przez siebie planu, zamykamy przed sobą masę innych możliwości. Może łatwiejszych, może szybszych a może po prostu ciekawszych.

Przyszłości i tak nie da się kontrolować. Jak to mówił Woody Allen:

Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.

Tak jest w istocie. Im mniej kontrolujesz, tym więcej drzwi przed sobą otwierasz.

Dlatego krocz swoją ścieżką z otwartym umysłem i sercem. Bądź gotowy na to, by przyjąć to, co los postawi na Twojej drodze.

Życie potrafi być naprawdę fajne i zaskakujące… o ile oczywiście mu na to pozwolisz :)

Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na “oswajanie” życia?
Podzielcie się koniecznie w komentarzu :)

 

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close