Jak funkcjonuje opieka zdrowotna w Danii? Czy naprawdę jest tak pięknie, jak nam się wydaje? Jak prowadzona jest ciąża? I wreszcie – jak wygląda sam poród?

Gdy pytałam o to, co chcielibyście wiedzieć na temat życia w Danii kilka osób pytało o dzieci, poród, ciążę i opiekę medyczną. Jak wiecie ja sama nie mam w tym temacie zbyt wiele do powiedzenia, dlatego co nieco przybliży dziś Paulina z moreandless.pl.


Tak naprawdę ciężko jest mi teraz pisać o Danii w sposób obiektywny, głównie dlatego, że właśnie przygotowuję się do wyjazdu z niej (możliwe, że zanim wpis się ukaże mnie już w niej nie będzie), ale postaram się wyjaśnić Wam niektóre sprawy z nią związane, o które pytacie.

Zaczynając od początku. W Danii jestem z mężem od 8 lat. Przyjechaliśmy tutaj dość przypadkowo, mąż wybrał sobie ją na wymianę studencką, ja do niego dojechałam, oboje skończyliśmy tu studia i zostaliśmy, chyba bardziej z ciekawości jak nam tu będzie później niż tak naprawdę z fascynacji tym krajem. Po kilku latach naszego tutaj pobytu urodził nam się synek, w zeszłym roku córeczka. I chyba dlatego zacznę od tego w jaki sposób wygląda tutaj opieka zdrowotna, zwłaszcza ta nad kobietami w ciąży i dziećmi.

W Danii prowadzone były obie moje ciąże i odbyły się tutaj oba moje porody i jestem pewna, że wiele z Was zdziwiłoby się tym, jak taka ciąża jest w tym kraju prowadzona. Tak naprawdę w Danii nie ma się ‘swojego’ lekarza pediatry, ginekologa czy położnika (no chyba, że mieszka się w miejscu, gdzie w przychodni jest tylko jeden lekarz i do niego trafia się za każdym razem). Ja w trakcie całej mojej ciąży, zresztą przy późniejszych wizytach kontrolnych dzieci czy swoich również, trafiałam niemal za każdym razem na innego lekarza, który robił mi kontrolne badania czy usg. Można zatem powiedzieć, że moja ciąża była prowadzona przez wszystkich po trochu. Poza tym, że lekarze się zmieniali, zmieniały się również miejsca, w które musiałam się udawać. Był zatem szpital, który wybrałam sobie do porodu i w którym robiono mi oba usg (tak, w Danii robi się tylko dwa usg: potwierdzające ciążę i tzw. połówkowe. Oczywiście sytuacja wygląda inaczej, gdy ciąża jest zagrożona czy chora.). Gdzieś od połowy ciąż regularnie, co kilka tygodni miałam również wizyty u położnej, która przygotowywała mnie do porodu i rozwiewała moje wątpliwości i odpowiadała na dziesiątki pytań (to akurat bardzo sobie cenię!), co jednak nie znaczy, że automatycznie stała się moją położną do porodu, bo tak nie było. Tutaj chyba sprawa ma się podobnie jak w Polsce, wszystko zależy od dyżuru. Trzecie miejsce, które dosłownie kilka, ale jednak, odwiedza ciężarna to przychodnia, do której jest zapisana i która odpowiedzialna jest za badania krwi, moczu i inne tego typu.

Jeśli o sam poród chodzi to muszę Wam podkreślić, że w Danii nie istnieje coś takiego jak ‘cesarka na żądanie’. Wszyscy, z którymi się tutaj spotkałam byli nastawieni w sposób bardzo pozytywny do porodu naturalnego i chyba nie przyszłoby tutaj nikomu do głowy, by bez bardzo wyraźnych wskazań zaproponować kobiecie w ciąży cc. Swój pierwszy poród miałam bardzo długi, ciężki i dość traumatyczny (drugi mega szybki i cudowny!), ale do końca rodziłam naturalnie, choć skończyło się na użyciu tzw. odkurzacza. Po porodzie dziecko automatycznie trafia do rodziców i nie jest od nich zabierane nigdzie i nigdy. Od razu też przystawia się maleństwo do piersi i zdecydowanie motywuje matkę, by tak właśnie karmiła. Sama w trakcie porodu straciłam 2l krwi i o pokarm walczyłam bardzo długo (prawie 2 m-ce), ale do momentu, gdy dwa czy trzy dni po porodzie sama wyraźnie nie powiedziałam w szpitalu, że chcę, by moje dziecko zostało dokarmiane mlekiem modyfikowanym nikt tak naprawdę mi tego nie zaproponował. I tutaj muszę poruszyć jeszcze jedną kwestię, Dania to kraj, w którym warto samemu wiedzieć co Ci dolega i jak chcesz być leczony / leczona. Niestety, ale o transfuzję krwi po moim pierwszym porodzie sama musiałam prosić po dwóch dniach leżenia w łóżku bez sił, bo nikt nie była łaskaw mi jej zrobić zaraz po… Ale to już inna historia :)

Co jeszcze warto wiedzieć? Bardzo podoba mi się tutaj to, że zaraz po porodzie pojawia się w domu nowo narodzonego dziecka i jego rodziców sygeplejerske, pielęgniarka środowiskowa. Ta pierwsza wizyta nie jest ostatnią, jest jedną z wielu (tak naprawdę przy pierwszym dziecku odwiedzała mnie do jego 8 m-ca życia). Pani przychodzi, rozmawia z mamą, omawia problemy, odpowiada na pytania, sprawdza rozwój dziecka, mierzy je, waży itp. Dla mnie była ona nieocenioną pomocą po narodzinach synka, kiedy miałam tak duże problemy z karmieniem piersią. Wiem, że bez jej motywacji, porad i wsparcia poddałabym się w pewnym momencie i nie walczyła o pokarm dalej. Dzięki niej natomiast wszystko się w końcu udało i karmiłam synka ponad dwa lata.

Tak naprawdę mój stosunek do tego w jaki sposób funkcjonuje tutaj system opieki zdrowotnej jest dość negatywny. Pomimo bowiem, że nie doświadczyłam skrajnie niefachowych zachowań, choć te niefachowe zdarzyły się kilka razy (podanie złej szczepionki synkowi, 5 krotne pobieranie krwi mojej dwutygodniowej córeczce do jednego badania, bo zawsze coś robili źle, nie wspominając o mojej nieszczęsnej transfuzji…) to jednak nie uważam, by pacjent powinien brać odpowiedzialność za swoje własne leczenie czy jego brak. W Danii chyba niestety tak jest i trzeba być samemu zorientowanym w swoim zdrowiu, by czuć, że się jest dobrze zaopiekowanym. Moim zdaniem Dania to kraj, w którym jeśli nie upomnisz się o ‘swoje’ lekarze, pielęgniarki i inni przyjmą z góry, że wszystko jest ok… Jest jednak jedna rzecz, którą bardzo sobie tutaj cenię: stosunek do pacjenta, bardzo życzliwy i rzadko ‘z góry’. Przez łzy śmiejemy się z mężem, że nadrabiają w ten sposób swoje inne niedociągnięcia ;)

Zastanawiam się, czy jest jeszcze coś o czym mogłabym Wam, zainteresowanym napisać? Nie wiem. Jeśli zatem będziecie mieć dodatkowe pytania odnośnie tego posta to zapraszam, pytajcie, spróbuję odpowiedzieć :)


Od siebie mogę dodać tylko tyle, że mężczyzn swego czasu udał się do lekarza z koszmarnym bólem kręgosłupa. Jedyna pomoc jaką otrzymał to link do filmiku na YouTube w którym pokazane były ćwiczenia na kręgosłup.

To wszystko, serio.

A wiecie czemu to piszę? Bo bardzo nie lubię, gdy ktoś narzeka na polską służbę zdrowia i mówi, że “na zachodzie” to jest tak wspaniale. Bo nie jest. To znaczy – może i gdzieś tam jest, ale na pewno nie tutaj. Kolejki do lekarzy, czy raczej czas oczekiwania na wizytę, też jest ogromny. Maskowany jedynie tym, że za wszystko odpowiadają lekarze pierwszego kontaktu, aby dostać się do specjalisty trzeba być już naprawdę w stanie agonalnym.

 

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close