Hamburg. Co warto zobaczyć? Tego Wam nie powiem, bo pewnie sama nie widziałam tego co należy.
Spędziliśmy w tym mieście tylko 24 godziny. I to była naprawdę piękna doba.
Mogliśmy, owszem, zdecydować się na wycieczkę objazdową, czy inne tego typu ułatwienia, żeby zobaczyć całe miasto w kilka godzin. Mogliśmy wybrać się na jedną z szeregu dostępnych wycieczek z przewodnikiem, który pokazałby nam wszystko, co zobaczyć wypada i opowiedział o wszystkim, co wiedzieć należy.
Mogliśmy, jednak nie zrobiliśmy tego. Postanowiliśmy pozwiedzać sobie po swojemu, bez pośpiechu, chodząc pieszo, jedząc tu, pijąc tam i odwiedzając tyle, ile to było możliwe.
Podróżuje się po to, by choć przez chwilę pożyć zgodnie z duchem i rytmem danego miasta. By wtopić się w tłum, popatrzeć na ludzi i najzupełniej w świecie nigdzie nie gonić. Dlatego też nie lubię wycieczek zorganizowanych, w których biega się z miejsca na miejsce. Owszem, można w ten sposób zobaczyć kawał świata. Jednak suchych faktów, obrazków i ciekawostek równie dobrze szukać możemy w internecie.
Hamburg to największy port morski w Niemczech i drugie po Berlinie miasto pod względem liczby mieszkańców.
Zwykle pierwsze skojarzenie z tym miastem to port morski – i słusznie, jest naprawdę przeogromny. Zwiedzaliśmy go w nocy i muszę przyznać, że widok jest oszałamiający.
Miasto przyciąga wielu emigrantów, czytałam kiedyś że ponad 1/5 mieszkańców to obcokrajowcy. Powiem szczerze, że po tym co widzieliśmy, powiedziałabym że o wiele więcej.
Hamburg ma swój rozpoznawalny, przemysłowy charakter. W którym, moim zdaniem, podobnie jak w naszej rodzimej Łodzi, historia pięknie przenika się z nowoczesnością. Poniżej mój ulubiony budynek. Ten sam który był na zdjęciu głównym.
W ścisłym centrum znajduje się również Dzielnica Spichlerzy, czyli największy na świecie kompleks połączonych ze sobą magazynów. Obecnie większość z nich jest raczej opuszczona. Niektóre służą za sklepy, w których sprzedaje się… tureckie dywany.
W Hamburgu jest podobno więcej mostów niż w Wenecji. Nie wiem, nie liczyłam, jednak jest ich naprawdę wiele. Zarówno tych umożliwiających przejazd samochodów, jak i najzwyczajniejszych w świecie kładek pieszych.
Kiedyś wydawało mi się że Wrocław, to “miasto mostów”, w końcu czasem bywa nazywany “polską Wenecją”. Jednak nie ma najmniejszych szans w tym starciu.
Pomimo swojego przemysłowego charakteru miasto jest urocze i ma sobie swego rodzaju delikatność i nutkę romantyzmu.
Ciekawe wydawały mi się również zewnętrzne klatki schodowe, kojarzone zwykle z USA. Widzimy również oczywiście kilka kładek – nawet między zwykłymi budynkami mieszkalnymi.
Hamburg odwiedziliśmy jeszcze przed Świętami, stąd też tu i ówdzie świąteczne akcenty.
Ciekawym znaleziskiem był budynek, na którym “Wesołych Świąt” pisane było w wielu językach świata. W polskim również :) choć patrząc na ilość spotkanych tam Polaków – ciężko się dziwić.
Poniżej możecie zobaczyć jedną z moich ulubionych ulic. Niestety zdjęcie robione w dzień niewiele oddaje. Nocą te setki porozwieszanych wszędzie, drobnych żaróweczek, tworzyły imitację cudownie rozgwieżdżonego nieba.
Świąteczny klimat dużo jednak tracił z uwagi na kompletny brak śniegu. W Polsce zresztą było dokładnie to samo.
Hamburg jest trochę miastem wydawnictw i banków. Swoje siedziby ma tu wiele gazet i kanałów telewizyjnych.
Miasto moim zdaniem obecnie mocno stawia na rozwój różnego rodzaju korporacji. W sąsiedztwie zabytkowych kanałów i spichlerzy, powstają dziesiątki supernowoczesnych biurowców i apartamentowców.
Słynny jest również Targ Rybny, na którym podobno można kupić dosłownie wszystko. Niestety odbywa się on tylko w niedziele, dlatego nie mieliśmy możliwości zobaczenia go.
Znana jest również Czerwona Dzielnica i „Mila grzechów” (“Sündenmeile”). Widzieliśmy ją w nocy i muszę przyznać, że to całkiem ciekawa sprawa. Choć jednocześnie mam wrażenie, że przestaje już być wartością użytkową i coraz bardziej przeradza się w atrakcje turystyczną. Kluby świeciły pustkami, na ulicach spotkać można było głównie zagubionych w czasie punków, dzwoniących swoimi puszkami z nerwową prośbą o datki. Możliwe, że wszystko wygląda zupełnie inaczej w weekendy ;)
Niemniej jednak całe to nagromadzenie najróżniejszych neonów wygląda kosmicznie.
Niestety nie da się ukryć, że na ulicach spotkamy OGROMNĄ ilość żebrzących, bezdomnych i w różny sposób kalekich. Wszyscy w bardzo nachalny sposób starają się zdobyć naszą uwagę.
Poniżej ratusz. To pod nim znajdował się główny jarmark bożonarodzeniowy, który mogliście zobaczyć na Instagramie.
Mój kolejny “ulubiony budynek” ;) Bardzo cieszy mnie takie przemyślane aranżowanie parterów historycznych budynków na sklepy. Niestety jednak w niektórych miastach wciąż możemy spotkać się z realizacjami, w których cała dolna kondygnacja zostaje zniszczona tylko po to, by wstawić ogromną, szklaną witrynę.
Budynek poniżej to nowa filharmonia. Wzniesiona została na dachu dawnego magazynu. Ma stać się symbolem całego nowoczesnego kompleksu, powstającego w porcie.
Z ciekawostek mogę Wam jeszcze dorzucić, że hamburger, uznawany zwykle za wymysł amerykański, wywodzi się od befsztyka po hambursku, czyli tak naprawdę kotleta z siekanej wołowiny wprowadzonego do kuchni amerykańskiej przez imigrantów z Niemiec.
Danie to, wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z szynką (ang. ham). Jego korzenie sięgają początku XIXw aż do kultury tatarskiej. To oni bowiem wkładali wołowinę pod siodła i po w ten sposób rozgniatali ją na miazgę. Następnie mięso było zeskrobywane, przyprawiane i pieczone. Omnomnom :D
Później pomysł na tego typu mielone mięso dotarł do Hamburga, skąd za sprawą emigrantów wywędrował do Stanów.
Krótko mówiąc – Hamburg jest miastem, które naprawdę warto odwiedzić. Nawet na krótko. Chociażby po to, by na własnej skórze poczuć, co to naprawdę jest wielokulturowość.
Możemy tu nacieszyć oczy architekturą, zarówno nową jak i tą zabytkową. A także poznać najróżniejsze twarze tego miasta. Od historycznej elegancji, romantyzmu i monumentalności, przez surową i użytkową spuściznę poprzemysłową, aż po klimat przypominający scenografię do “My, dzieci z dworca ZOO”.
Czasem aż trudno uwierzyć, że to wszystko naraz, dzieje się naprawdę.
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: