“Dając nowe życie dajemy też nową śmierć, bo rodzimy się i musimy umrzeć – to jest jedyna rzecz, którą musimy.” – Maciej Kozłowski

Dziś kolejny krok Maratonu Minimalisty. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy i nie wiesz o co chodzi – patrzymy tutaj :)

Ostatnio byłam bardzo zajęta. Prawie jak nie ja. Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę, ale od 2 tygodni nie pojawiały się nowe kroki Maratonu Minimalisty. A powinny się pojawiać, bo niby czemu nie.

W całym wirze przygotowań, wyjazdów i innych cudów, cały czas mówiłam sobie, że MUSZĘ napisać kolejny odcinek Maratonu. Jednak jakoś nie mogłam się za to zabrać, cały czas myślami byłam gdzie indziej.

I wiesz co?

Wtedy właśnie dotarło do mnie, że wcale nic nie muszę.

Że jeśli nie mam ochoty tego teraz robić, to przecież świat się nie zawali. Ziemia nie przestanie się kręcić tylko dlatego, że na simplife nie pojawił się nowy wpis.

Jedyne co musimy to umrzeć. Cała reszta to kwestia naszego własnego wyboru. A trwanie w przekonaniu wszechobecnego “muszenia” jest naprawdę naiwne i po prostu głupie. I nie zaprowadzi nas donikąd, serio.

Jak już pewnie dało się zauważyć, jest mi zupełnie nie po drodze z mówieniem innym jak mają żyć. Zawsze podkreślam, że wszystko należy robić tak, jak uważamy to za słuszne. Nawet gdyby cały świat i pół kosmosu mówili nam, że to co robimy jest głupie i bez sensu. Tym razem jednak powiem: pamiętaj, nigdy nic nie musisz.

Nicniemuszenie ma cudowne skutki. Pozwala zwolnić i jednocześnie żyć uważniej. Pozwala doceniać nam te maleńkie przyjemności dnia codziennego, bez myślenia o tym co musimy jeszcze zrobić. Wypad do kina, w momencie kiedy nie potrafimy się skupić na filmie, bo w głowie mamy jeszcze całą „to do” listę na dany wieczór, nie ma większego sensu.

Daliśmy się wmanewrować w dziwny wir dążenia do posiadania więcej, do robienia wszystkiego szybciej, bardziej, mocniej. Bo chcemy lepszej pracy, więc po godzinach uczymy się języków obcych i chodzimy na kursy obsługi coraz to nowych i bardziej wymyślnych programów komputerowych. Bo chcemy wyglądać zdrowo i szczupło, więc po tym wszystkim upychamy jeszcze wizytę na siłowni i basenie. Bo zestarzeć też się nie wypada, więc wizyty u kosmetyczki także musimy wpleść w nasz, i tak już przepełniony, grafik. Bo chcemy wyglądać modnie i glamur, więc musimy kupić kolejne spodnie i MUSIMY zrobić to zanim skończą się wyprzedaże. Chcemy aby nasze dzieci miały lepszy start, więc już od małego wpajamy im, że muszą uczęszczać na tuzin zajęć dodatkowych.

A potem nagle okazuje się, że nasze dzieci dorosły,  a my nawet nie mamy pojęcia kiedy. Dociera do nas, że wcale nie wiemy nic o ich życiu, bo brakło czasu na rozmowę. Zawsze przecież było coś pilniejszego do zrobienia. Powoli zapominamy też o tych wszystkich drobnych rzeczach, które łączą nas z naszym partnerem. Nie mamy czasu na to by przyrządzić jej/jego ulubione danie i zjeść razem. Bo zawsze jest coś. Zawsze jest coś co musimy. Tematów do rozmowy jakoś tak nagle też zaczyna brakować. Zbyt wiele niedomówień i ciągły pośpiech potrafi zabić nawet największą namiętność.

Nie, ja wcale nie mówię, że mam zapędy do bycia ascetą. Nie twierdzę, że nie chciałabym kiedyś zamieszkać w białym domu na skraju lasu i pozwalać sobie na wiele życiowych luksusów. Ale wszystko w swoim czasie. W tej chwili staram się brać z życia wszystko to, co mi daje. I doceniać każdą jego sekundę.

Thich Nhat Hanh w “Cudzie Uważności” mówi, że podczas zmywania naczyń powinniśmy być tylko zmywaniem. Jeśli zmywamy, myśląc jednocześnie o herbacie, którą będziemy pić później, robimy to tak, jakby samo zmywanie nam przeszkadzało. Nie trudno się domyślać, że skoro nie potrafimy zmywać naczyń teraz, to później nie będziemy potrafili też pić herbaty. Pozwólmy sobie na takie bycie teraz w każdej chwili. Niech żadne przyszłościowe “muszę” nie przyćmiewa nam tego, co już mamy.

Teraz piszę do Ciebie z drogi. Bo stwierdziłam, że tak chcę. A nie że muszę. I cicho apeluję, o nie galopowanie w przyszłość, kosztem teraźniejszości. Bo naprawdę, nic nie musimy. Oprócz umierania oczywiście. A czas jaki mamy pomiędzy naprawdę łatwo jest zmarnować.


Wszystkie pozostałe kroki Maratonu Minimalisty znajdziesz tutaj :)

Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj:

I dołącz do naszej Tajnej Grupy na Facebooku

Albo zapisz się do darmowego newslettera, aby otrzymywać dodatkowe materiały i treści.

 

 

No more articles
Close