Skagens Grenen, czyli po naszemu Przylądek Skagen, to najbardziej na północ wysunięta część duńskiego Półwyspu Jutlandzkiego. To w tym magicznym miejscu spotykają się dwa morza – Morze Bałtyckie i Północne. Obie masy wodne nie mieszają się ze sobą, ponieważ mają różną gęstość.
Dania nie należy raczej do częstych destynacji wakacyjnych podróży, przypuszczam, że głównie z uwagi na niesprzyjającą pogodę. Nie da się jednak ukryć, że są miejsca, które naprawdę warto zobaczyć.
Jednym z nich jest właśnie Skagens Grenen. Na poniższym zdjęciu możemy zobaczyć wyraźnie linię przebiegającą wzdłuż połączenia dwóch wód morskich.
Z tego co udało mi się wyczytać, miejsce to nazywa się Grenen, ponieważ linia łącząca te dwie wody przypomina gałąź, czyli z duńskiego gren.
Sam przylądek jest oddalony od miasta i tym samym od ostatniego możliwego parkingu o ok. 3 km. W dalszą drogę musimy się więc udać pieszo. Nie prowadzą tam również żadne ścieżki rowerowe. Jakby nie było, jazda po piasku byłaby nie lada wyczynem. Na szczęście parkingów rowerowych mamy również pod dostatkiem.
Przy okazji pobytu w Skagen zapałałam miłością prawdziwą do tandemów. Nie mam bladego pojęcia jak się na tym jeździ i czy w ogóle jest to wygodne, jednak na pewno jest szalenie romantyczne ;)
W sezonie istnieje możliwość dojechania na sam cypel autobusem. A konkretniej rzecz ujmując traktorem z przyczepą dla pasażerów. Z tego co zauważyłam jeżdżą one bardzo często, także o to nie trzeba się martwić.
My zdecydowaliśmy się na wycieczkę pieszą, co było zdecydowanie najlepszym wyjściem. Pozwoliło cieszyć się malowniczymi widokami po drodze.
Plaże są w przeważającej części piaszczyste i raczej mało “zaludnione”, co jak dla mnie było zjawiskiem jak najbardziej pozytywnym.
Mimo wszystko amatorów kąpieli słonecznych można było znaleźć w najdziwniejszych miejscach ;)
Często można się tu również natknąć na miłośników zabytkowych aut. Nie mogło więc zabraknąć ich na zdjęciach :)
Moje serce bez dwóch zdań jednak zdobył śliczny zielony garbusek.
Okolice plaż są zieloniutkie, jeśli więc znudzi nam się siedzenie na piasku, zawsze możemy schować się w trawie ;)
A tak wygląda sam cypel. Z powodu niebezpiecznych prądów morskich i wirów obowiązuje tu podobno całkowity zakaz wchodzenia do wody. Ale jak widać nie wszyscy tego przestrzegają.
W okolicy plaży natkniemy się również na leciwy żuraw…
Oraz latarnię morską z 1858 roku.
Tak jak już pisałam, na plaży raczej nie spotkamy tłumów.
Natknąć się za to możemy na różnego rodzaju dziwne znaleziska ;)
Czy polecam Skagens Grenen jako cel wakacyjnej podróży? Wszystko zależy od tego, czego szukacie. Jeśli marzy Wam się typowo wypoczynkowe miejsce, nastawione na ogrom turystów, dyskoteki, kebaby i inne wodotryski, to raczej tutaj tego nie znajdziecie. Jeżeli jednak szukacie spokojnego miejsca, w którym można się zrelaksować, posiedzieć w pełnym słońcu na plaży, poczytać książkę lub pomyśleć o niczym, bez walki o miejsce na ręcznik, bez nachalnych sprzedawców gofrów i kukurydzy i miliarda dzieci stawiających zamki z piasku – myślę, że tutaj to znajdziecie :)
Jeżeli spodobał Ci się wpis, to znajdź mnie proszę tutaj: