"Decyzja o posiadaniu dzieci przypomina decyzję o zrobieniu tatuażu… na twarzy. Lepiej być pewnym!" - Elizabeth Gilbert

Wiem, że jestem jak zawsze spóźniona, że jako szanujący się bloger i ogólnie osoba używająca mózgu, do przetrawiania trafiających do niej informacji, powinnam poruszyć tę sprawę co najmniej tydzień temu. Jeśli nie dwa. Już nawet sama dokładnie nie pamiętam kiedy trafiłam na ten spot.

Także sprawa jest już oklepana, można nawet powiedzieć, że zagojona. Wrzawa jaka podniosła się po publikacji tego spotu opadła, nikt już o niczym nie pamięta, przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Wszystko dzieje się tak, jak gdyby nigdy nic nie było.

Docelowo wpis, wbrew pozorom, wcale nie będzie dotyczył poniższego spotu (na wypadek gdyby ktoś nie miał jeszcze wątpliwej przyjemności oglądania, to zapraszam mimo wszystko), jednak jeśli nie macie ochoty czytać dalej, jest to zupełnie zrozumiałe.

Kobieta chodząca po swoim szklanym domu, wyrwanym jakby prosto z okładki tych modnych ostatnio magazynów, mówiących o tym, jak powinniśmy mieszkać, żeby było ładnie (tak jakbyśmy sami sobie, własnoręcznie, nie mogli stwierdzić co jest ładne a co nie), recytuje takie oto słowa:

„Zdążyłam zrobić specjalizację i karierę. Zdążyłam być w Tokio i w Paryżu. Zdążyłam kupić mieszkanie i wyremontować dom. Ale nie zdążyłam zostać mamą. Żałuję”.

Gdyby ktoś nadal nie wiedział o co w ogóle chodzi, jest to kampania społeczna Fundacji Mamy i Taty zatytułowana „Nie odkładaj macierzyństwa na potem”.


I teraz, w kolejności zupełnie losowej, wszystko to co ja mam na ten temat do powiedzenia.

Po pierwsze primo, jeśli ktoś zarzuci mi w komentarzu, lub chociażby pomyśli sobie, że jestem spóźniona jak pociąg relacji Gdańsk-Zakopane, to niech się nad tym swoim procesem analitycznym poważnie zastanowi. Rodzicielstwo to nie jest temat, który powinniśmy poruszać raz na dobrych kilka lat, od przypadku do przypadku, przy okazji gdy ktoś wypuści jakiś bliżej niewyjaśniony i niezrozumiały spot. Jest to coś, o czym powinniśmy dyskutować jak najczęściej tylko się da, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż zwykle nie mówi się o tym w szkole. A jeśli już ten temat jest poruszany, to przeważnie bardzo po macoszemu. Zarówno młodym jak i nieco starszym osobom brakuje solidnych podstaw i fundamentalnej wiedzy na temat tego, jak bardzo ważne jest świadome rodzicielstwo.

Po drugie primo, ktoś chyba bardzo zapomniał o tym, co oczywiste jest nawet dla Piotra Cugowskiego, że “do tanga trzeba dwojga”. Posiadanie dziecka to przede wszystkim rodzicielstwo. To nie jest zlepek macierzyństwa i modnego ostatnio – tacierzyństwa (dygresja zupełnie bez sensu: słownik podkreśla słowo “tacierzyństwa” jako błąd i podpowiada zmianę na “kretyństwa”), to nierozerwalny związek tych dwóch biegunów, które swoim postępowaniem i opieką kształtują nową jednostkę. Oczywiście, nie neguję tutaj przypadków, w których z różnego rodzaju powodów jedno z rodziców wychowuje dziecko samodzielnie. Jest to jak najbardziej piękny i odważny czyn, wymagający od nas często gęsto poświęceń i dokonań na poziomie superbohatera. Nie jest bowiem tak łatwo, zastąpić dziecku brakującego rodzica. Mam tutaj na myśli zwyczajne, pospolite, oklepane formy związków, w których jedna osoba jest kobietą, druga mężczyzną. Dziecko powinno być skutkiem świadomej decyzji obojga rodziców. Nie reakcją na namowy ciotek, jakiejkolwiek kampanii społecznej, czy innego źródła opiniotwórczego. Zachodzimy w ciążę i rodzimy wtedy, kiedy jesteśmy na to gotowi. Kiedy czujemy się spełnieni pozostając w naszym związku, kiedy wiemy, że kochamy i jesteśmy kochani. I że tę miłość jesteśmy w stanie (i przede wszystkim chcemy) przelać na nowe, małe żyjątko.

Po trzecie primo, mimo iż do tej pory wydawało mi się, że owszem jestem blondynką (co prawda farbowaną, czyli ponoć jeszcze gorzej), ale jednak trochę oleju w głowie mam, to nie do końca udało mi się odgadnąć, co przysłowiowy autor miał na myśli. Włożyłam w to całkiem sporo pracy umysłowej, ale nie mogę znaleźć jakiegokolwiek ciągu przyczynowo – skutkowego, pomiędzy tymi wszystkimi wyrazami, które występują w kampanii. Owszem, Tokio – Paryż, łączą się ze sobą, podobnie działa mieszkanie – dom. Ale teraz niech ktoś mądry powie mi, co pomiędzy tym wszystkim robi słowo mama? Czyżbyśmy mieli przez to rozumieć, że dziecko to kolejny modny dodatek do naszego życia? Bo chodzenie po naszym pustym szklanym domu jednak jest bez sensu. Poza tym urządzanie pokoiku dziecięcego mogłoby być niezłą frajdą. A może po prostu naszym znajomym z Facebooka znudziło się oglądanie naszej twarzy na tle palm i zachodzącego słońca, więc przydałoby się urozmaicić nasze fancy instagramowe fotki jakimś nowym elementem?

Ja Was bardzo delikatnie proszę – nie namawiajcie do zostania rodzicami na siłę. Nie naciskajcie na osoby, które wcale nie czują się na to w tym momencie gotowe. Każdy ma swój jedyny i niepowtarzalny czas, w którym odkryje, że chce zostać rodzicem. I nigdy, ale to nigdy przenigdy nie jest ani za późno ani też za wcześnie. Poza tym, osoby które nie chcą zostać rodzicami, wcale nie są trędowate. Wszyscy ludzie są tak samo wartościowi i danie początku nowemu życiu wcale nie jest żadną powinnością.


 

Zanim zaczniecie czytać dalej, obejrzyjcie proszę filmik zamieszczony poniżej. Bez tego czytanie dalej nie ma w sumie większego sensu.

W tych kilku minutach zawiera się jak dla mnie cała esencja tej bezwarunkowej, najpiękniejszej na świecie miłości rodzicielskiej. Jest w niej wszystko to, czego brakuje w spocie fundacji.

Rodzicielstwo to poważna decyzja, dlatego powinna być całkowicie świadoma i przez nikogo nie wymuszona. Podejmujemy ja bowiem raz na zawsze.

Rodzicielstwo to nie Ikea gdzie w katalogu możemy sobie wybrać co chcemy. Tu nie ma wymiany na nowy model, nie ma wyrzucania. Nie ma urlopu. Rodzicami jesteśmy na całe życie.

Rodzicielstwo to bycie dla swojego potomka wszystkim i to przez 24 godziny na dobę. Do końca świata. Dziecko nie jest dodatkiem do naszego życia. Ono od samego poczęcia staje się naszym życiem. Nawet gdy z prawnego punktu widzenia będzie się już dorosłe, mimo wszystko często to rodzice pozostaną dla niego już na zawsze drogowskazem i ostoją.

Rodzicielstwo to nie szał ciał, niekończąca się impreza i radocha, to nie chodzenie po sklepach, kupowanie sobie takich samych ubrań i robienie zwariowanych fotek zdobywających potem tysiące “lajków”. Więź jaka tworzy się między rodzicami a ich dziećmi, to wcale nie to, co widzimy na zewnątrz. Tak naprawdę to ta stuprocentowa pewność, że cokolwiek by się nie działo, możemy liczyć na siebie nawzajem.

Dom rodzinny to nie ten z katalogu, w którym wszystko jest białe i boimy się czegokolwiek dotknąć, żeby niczego nie pobrudzić. To raczej miejsce na ziemi, do którego możemy wrócić w jakimkolwiek momencie życia, nawet wtedy gdy całe niebo wali nam się na głowę, a makijarz spływa po policzkach strumieniami. Mając jednocześnie pewność, że nikt nie będzie zadawał głupich pytań i że zapewni nas, iż wszystko będzie dobrze. Jednocześnie szczerze życząc nam wszystkiego co najlepsze.

Rodzicielstwo to wiara w umiejętności naszych dzieci. To wspieranie ich na każdym kroku i podnoszenie ich z ziemi zawsze wtedy, gdy się przewrócą. To wpajanie im wartości, w które my sami wierzymy. To dar pokazywania zawsze tej jasnej strony każdej, nawet najbardziej patowej, sytuacji.

Jak powiedział Bill Cosby:

"Ojcostwo to udawanie, że najlepszym prezentem, jaki dostałeś, jest mydło na sznurku."

Jeśli więc w tym momencie swojego życia, masz wrażenie, że mydło na sznurku wcale by Cię nie ucieszyło, być może znaczy to, iż Twój czas jeszcze nie nadszedł. Jednak nie ma tutaj absolutnie powodu do zmartwień. Wspaniałym rodzicem można być niezależnie od wieku.

Źródło zdjęcia: thetakeaway.org


Jeżeli spodobał Ci się wpis i chcesz pozostać na bieżąco ze wszystkimi nowościami:


 

No more articles
Close